Jedna z gwiazd partii konserwatywnej poseł Richard Benyon chwali Polaków. W jego okręgu Newbury, na zachód od Londynu, mieszka wielu polskich robotników. Co robią? Wszystko! Pracują w domach opieki, na budowach, przy remontach, jako kierowcy, obsługa szpitali, w ogóle przy robotach fizycznych, przy zbiorach. Nawet horse racing, wyścigi konne, znaczący sektor gospodarki w tym regionie, nie mogłyby się bez nich obejść – entuzjazmuje się Benyon. Opiekują się końmi jako masztalerze, zresztą w stajniach jest zawsze co robić.
Polacy są ogólnie lubiani. Jak ich przyjęto? Astonishingly positive, zdumiewająco dobrze, to ludzie odpowiedzialni – mówi urzędnik parlamentarny, który odwiedzał właśnie Warszawę. Dlaczego zdumiewająco? Czy Brytyjczycy mają już dosyć obcych?
Dwa polskie światy
W poczytnej bulwarówce „Daily Mail” (bulwarówki na ogół nie kochają imigrantów, raczej są emanacją jawnie lub skrycie rasistowskich poglądów zdrowych brytyjskich mas) ukazał się artykuł dość wybiórczo omawiający raport tzw. Audit Commission, rządowej instytucji pomagającej samorządom. Raport pokazuje cały zestaw problemów, ale „Daily Mail” uwypukla ciemne strony. „Rząd po raz pierwszy przyznał, że pracownicy wschodnioeuropejscy przywieźli ze sobą nieporządki społeczne i przestępczość” – pisze dziennik. Co konkretnie? Kłopoty mieszkaniowe, napięcia na ulicach, trudności w zbieraniu śmieci, kłopoty w bibliotekach publicznych (są one w Wielkiej Brytanii ważnym miejscem informacji obywatelskiej i porad), a nadto „policja alarmuje w sprawie przestępczości na drogach”.
– Wstyd mi, kiedy czytam podobne rzeczy. Niestety gazeta nie wyolbrzymia problemu. Prowadząc portal, codziennie stykam się z takimi historiami, że włos się jeży.