Archiwum Polityki

Telewizja bez telewizorów

Telewizyjna rozrywka zeszła do podziemia. Coraz więcej widzów emocjonuje się odcinkami seriali jeszcze, lub w ogóle, nie pokazanych przez polskich nadawców.

Gdy Małgorzata Bernatowicz, która uczy angielskiego w jednej z warszawskich szkół językowych, pyta swoich uczniów o ulubione programy telewizyjne, dostaje odpowiedzi, których równie dobrze mogliby udzielić uczniowie amerykańskich college’ów. Drugi sezon „Prison Break”, „Scrubs”, trzeci sezon „4400”, dziesiąta seria „South Parku”, trzecia seria „Zaginionych”… Rzut oka na program telewizyjny pokazuje, że tych audycji nie ma co szukać w telewizji. Ci młodzi ludzie kontaktują się z telewizją głównie przez Internet.

Żeby zrozumieć, czym żyją polscy telewidzowie, nie wystarczy już zaglądać do badań oglądalności lub sprawdzać, „co dają dziś po dzienniku”. Trzeba zapuścić się do telewizyjnego podziemia, w którym komputera podłączonego do Internetu nie wyłącza się na noc, z rąk do rąk przechodzą płyty DVD z tytułami namazanymi flamastrem, a powodem spóźnienia do pracy jest coraz częściej noc zarwana na serialowym maratonie zorganizowanym naprędce w prywatnym mieszkaniu z szerokopasmowym łączem i wypożyczonym z biura projektorem multimedialnym.

Dostęp do najnowszych (w ogromnej większości amerykańskich) produkcji nie stanowi dla średniozaawansowanego internauty problemu za sprawą internetowych sieci wymiany plików peer-to-peer (p2p). Słynnego Napstera zastąpiła między innymi jedna z najpopularniejszych form pobierania plików z sieci – BitTorrent. Korzystając z niego, zamiast przeszukiwać zasoby komputerów innych użytkowników danej sieci, użytkownik pobiera ze specjalnego serwisu plik z adresem serwera, na którym znajdują się pożądane dane, np. plik z odcinkiem serialu. Aby zwiększyć efektywność takiego pobierania, pliki dzielone są na małe części i ktoś, kto zaczął ściągać film, w międzyczasie udostępnia go do pobrania innym oczekującym.

Polityka 6.2007 (2591) z dnia 10.02.2007; Nauka; s. 76
Reklama