Archiwum Polityki

Chronię swój mózg

Rozmowa z laureatem Paszportu „Polityki”, reżyserem filmowym Sławomirem Fabickim

Zdzisław Pietrasik: – Co to za festiwal w Palm Springs, z którego pan nie-dawno wrócił?

Sławomir Fabicki: – Duży festiwal w małym mieście na pustyni. Bardzo prestiżowy.

Jak odebrano „Z odzysku”, film bardzo polski?

Już wcześniej przekonałem się, że mój film jest uniwersalny. Nagrody, jakie zebrał na wielu festiwalach (w tym bardzo miła nagroda publiczności w Bratysławie), potwierdzają, że problemy, o których mówię, są czytelne nie tylko w Polsce. W Ameryce miałem spotkania z publicznością bardzo poruszoną ostatnią sceną filmu, w której mój bohater próbuje przepłynąć rzekę, a my nie wiemy, czy mu się to uda... Wywiązała się dyskusja, większość odbierała to zakończenie jako optymistyczne, mówili, że on dopłynie na drugi brzeg i wróci do wartości, od których odszedł.

Amerykanie wolą jednoznaczne, optymistyczne zakończenia.

To wynika z ich nastawienia do życia, zawsze widzą jaśniejszą stronę. Poza tym świat, który pokazuję, nie był dla nich żadnym egzotycznym rezerwatem, ale czymś, co rozumieją i z czym się utożsamiają.

Ale nominacji do Oscara film nie dostał. Liczył pan na to?

Oscary stanowią część ogromnej machiny filmowej, stworzonej na potrzeby amerykańskiego show-bussinesu. Nominacje są wypadkową wielu czynników, nie tylko bezpośrednią oceną wartości artystycznej konkretnego filmu. W tym roku na przykład przegrała i znakomita „Grbavica”, i „Volver”. Co nie znaczy, że uważam „Z odzysku” za obraz bezkonkurencyjny, z pewnością było kilka lepszych. Co do nagród, nigdy zresztą żadnych nie oczekuję, nie po to robię filmy.

Musi pan przecież w siebie wierzyć!

Oczywiście, że wierzę.

Polityka 6.2007 (2591) z dnia 10.02.2007; Kultura; s. 68
Reklama