Archiwum Polityki

Głośne głosy

Choć jako naród nie umiemy śpiewać, pojawiają się jednak wśród nas młode talenty wokalne. Wiele z nich w ostatnich latach podbija międzynarodowe sceny. O istnieniu niektórych nawet w kraju nie wiemy.

Baryton Mariusz Kwiecień od kilku sezonów jest gwiazdorem nowojorskiej Metropolitan Opera. Sopranistka Aleksandra Kurzak właśnie zaczyna ją podbijać (rok temu olśniła tamtejszą publiczność rolą lalki Olimpii w „Opowieściach Hoffmanna” Offenbacha, w przyszłym sezonie czeka ją trudna próba – rola Królowej Nocy w „Czarodziejskim flecie”). W najbliższym zaś sezonie zadebiutuje na tej scenie tenor Piotr Beczała, który podbił już większość ważniejszych scen europejskich.

Gdyby nie rozchorował się Marcelo Alvarez, Beczała do dziś nie wystąpiłby na scenie polskiej. W ostatniej chwili zgodził się zastąpić argentyńskiego śpiewaka 2 kwietnia, w rocznicę śmierci Jana Pawła II, na warszawskim koncercie prowadzonym przez Plácido Domingo z „Requiem” Verdiego w programie – i był najjaśniejszym punktem tego wydarzenia. W taki sposób zadebiutował na deskach scenicznych Opery Narodowej, choć fizycznie śpiewał tu już wcześniej, nagrywając z warszawskim zespołem pod batutą Jacka Kaspszyka „Króla Rogera” (płyta zdobyła pięciogwiazdkowe recenzje w Wielkiej Brytanii). Rola Pasterza w operze Szymanowskiego to jedna ze specjalności polskiego tenora; podbijał nią już sceny w Paryżu i Londynie (w wykonaniach koncertowych). Dlaczego więc nie w Warszawie? – Oczywiście, próbowałem go zaprosić – tłumaczy Kaspszyk, dyrektor Opery Narodowej w latach 1998–2005. – Ale to bardzo rozsądny człowiek i wie, co jest dobre dla jego głosu. Mówił, że w naszej inscenizacji zbyt często śpiewa się z tyłu sceny i trzeba się forsować. Wcześniej proponowałem mu występy w „Rigoletcie”, ale wtedy uważał, że do roli Księcia głos jego musi jeszcze okrzepnąć.

Polityka 17.2006 (2552) z dnia 29.04.2006; Kultura; s. 86
Reklama