W Brazylii Barack Obama jest jeszcze popularniejszy niż u siebie w domu. I silniejsze budzi skojarzenia i nadzieje, bo tu w dziedzinie polityki nadal im ciemniejszy kolor skóry, tym mniejsze szanse. Przykład jest tak zaraźliwy, że 5 października w wyborach municypalnych wystartuje sześciu kandydatów o nazwisku Barack Obama – prawo wyborcze pozwala tu zmienić nazwisko na liście do głosowania. Jeden z Baracków startuje w Belford Roso, na dalekich przedmieściach Rio de Janeiro. Znany był do tej pory jako Claudio Henrique dos Anjos. Ma za głównych konkurentów aktualnego burmistrza (hasło: „Miasto dla wszystkich”) i kandydata komunistów („Czas na zmiany”). Tutejszy Obama ma prozaiczny cel: chce zostać pierwszym ciemnoskórym gospodarzem ratusza.
Polityka
38.2008
(2672) z dnia 20.09.2008;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 11