Archiwum Polityki

Prośba do premiera

Nie sądzę, żeby wobec takich indywiduów, takich kreatur jak te przypadki można zastosować termin człowiek. W związku z tym nie sądzę, żeby obrona praw człowieka dotyczyła tego typu zdarzeń”. Te słowa Donalda Tuska podsumowujące zapowiedź wprowadzenia przymusowej chemicznej kastracji przestępców seksualnych zrozumiałem dopiero po dłuższej chwili po ich usłyszeniu.

Chemiczna kastracja jest sprawą kontrowersyjną. Na pewno warto na jej temat poważnie dyskutować, bo problem przestępstw seksualnych z wielu powodów nabrzmiewa. W tej sprawie istnieją różne uprawnione poglądy i pewnie będzie tak zawsze.

Rozumiem, że premier dostosowuje się do dominującego w polityce języka populizmu i walcząc o głosy wyborców używa słów takich jak „indywidua” czy „kreatury”. Nie akceptuję tego, uważam, że to wstyd i że szef rządu nie powinien dawać takiego przykładu, ale mnie to jeszcze nie przeraża. Niepokoi mnie, że premier nie umie się wysłowić w sposób nieobelżywy, ale trudno. Jarosław Kaczyński też nie umiał i Polska jakoś jego rządy przetrwała.

Prawdziwy problem zaczyna się dalej, gdy dosadnie wyraziwszy swoje poruszenie paskudnym przypadkiem dokonywanych przez lata kazirodczych gwałtów, szef rządu przeszedł do refleksji o charakterze ogólnym, wskazując grupę obywateli, którzy – według niego – nie zasługują na miano człowieka i których – jego zdaniem – prawa człowieka po prostu nie dotyczą. Tu moja odporność na grę polityczną się kończy. Tak z grubsza swoje postępowanie tłumaczyli kilka lat temu skini likwidujący bezdomne „śmiecie” w Legionowie. Prywatnie możemy sobie mówić różne głupstwa. W potocznej mowie wielu z nas codziennie odmawia komuś człowieczeństwa, mówiąc, że to „świnia”, „bydlę”, „potwór” etc.

Polityka 38.2008 (2672) z dnia 20.09.2008; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 7
Reklama