Ilekroć zdarza mi się zawitać w okolice Watykanu, zawsze pojawia się jakiś dziennikarz z prośbą o wywiad. W trakcie rozmowy okazuje się, że chodzi o to, bym zdradził, czy papież w jakiejś prywatnej rozmowie nie podzielił się informacją o pójściu na emeryturę. Wzrusza mnie zawsze prostoduszność. I to ze strony dziennikarzy, a więc ludzi, którzy z założenia powinni coś wiedzieć o funkcjonowaniu świata. Myśl, że papież zwierza się rodakom ze swoich intymnych zamiarów, jest już u samych podstaw zupełną niedorzecznością. Jest nią też przekonanie, że ktoś, kto czasami rozmawia z papieżem, ma zamiar natychmiast podzielić się tym, co usłyszał, zastępując pana Navarro Vallsa, który jest oficjalnym rzecznikiem Watykanu. Skoro jednak podobne nadzieje żywi dziennikarz jednego z poważniejszych dzienników Europy, pokornie umawiam się z nim na rozmowę i tłumaczę, że o tym, kiedy papież ustąpi z urzędu, zdecyduje najprawdopodobniej nie on sam, ale raczej Duch Święty.
Watykan jest ostatnią europejską monarchią absolutną i chociaż nie ma wielu armat, to i tak budzi niezdrową ciekawość, co dzieje się we wnętrzu jego murów okalających kilkanaście budowli i kawałeczek ogrodu. Ciekawość ta może mieć praktyczne podłoże, jako że Kościół katolicki ma w świecie istotne znaczenie, więcej jednak jest w niej fascynacji instytucją, która nie przystaje do standardów dzisiejszego świata. Jak pogodzić istnienie suwerennego państwa, które jest bytem świeckim, z misją duchową Kościoła? Historia mówi, że nic nie jest proste i w czasach, kiedy świecka władza papieży budziła słuszne zgorszenie reformatorów, istnienie osobnego państwowego bytu zapobiegło w zachodnim świecie bizantyjskiemu cezaropapizmowi.