Adam Kittel, szef firmy przetwórstwa owocowo-warzywnego Cucumis z Zakroczymia, procesuje się z dłużnikiem od 1998 r. Sporna suma to 40 tys. zł. Cztery lata temu zlecił polskiej firmie Owoce transport jego produktów do Niemiec. Towar został zwrócony, bo uznano, że jest zepsuty. Przebadali go potem niezależni eksperci i stwierdzili, że nie mają zastrzeżeń co do jakości produktów, która odpowiada polskiej normie eksportowej. Rok temu sąd wydał nakaz płatniczy. Od tej decyzji strona pozwana natychmiast się odwołała. – Przebieg tej sprawy potwierdza tezę, że sądy gospodarcze w Polsce działają wyjątkowo powolnie – twierdzi przedsiębiorca z Zakroczymia. Jego zdaniem, jedynym realnym rozwiązaniem byłby układ z pozwaną firmą. Lepiej odzyskać część sumy, niż czekać na wyrok kilka lat. Dla wielu firm długi spór w sądzie jest równoznaczny z utratą płynności i bankructwem mimo formalnie dobrych wyników finansowych. – Sądy – uważa Adam Kittel – nie mogą działać w takim paraliżu. To sprzyja oszustom. W ten sposób budujemy system bezprawia, gdzie złodzieja chroni opieszałość sądu.
Za kilka miesięcy sytuacja być może zmieni się jednak na lepsze. Sejm pracuje nad rządowym projektem ustawy o udostępnianiu informacji gospodarczej, która ma zapobiec powstawaniu zadłużeń i zatorów płatniczych. Jeśli wejdzie w życie, przedsiębiorca zanim podpisze umowę z kontrahentem, będzie mógł dokładnie sprawdzić jego wiarygodność.
Rządowy projekt korzysta z doświadczeń krajów Unii Europejskiej, gdzie od lat funkcjonują biura informacji kredytowej i gospodarczej. Polskie biura mają być spółkami akcyjnymi. Będą różnić się od istniejących i krytykowanych za małą skuteczność internetowych giełd wierzytelności i Rejestru Dłużników Niewypłacalnych czy bankowego Biura Informacji Kredytowej, bo będą zapewniać poufność informacji, udzielanych jedynie „w uprawnionym celu”.