Górnictwo tonie w długach, tysiące ludzi obawiają się zwolnień, kopalniane związki grożą strajkami i marszami na Warszawę, a w Sejmie dyskutują nad ustawą o stopniach, honorowych szpadach i mundurach górniczych. Jak na Titanicu – statek idzie na dno, ale orkiestra gra. Górnictwo ma swoją tradycję, sięgającą wieki wstecz, którą trzeba uszanować. Są w niej mundury, szpady i stopnie w górniczej hierarchii. Prawie jak w wojsku. Ale górnik na co dzień chodzi w kopalni w dziurawych gumowcach i zdartych spodniach, a nie w mundurze. Sprawa imponderabiliów górniczych była do tej pory uregulowana w tradycji i górniczym prawie. I wszystko grało. Nadawać temu rangę nowej ustawy, a do tego w takim momencie, to kpina z górników i równocześnie lizusostwo posłów wobec nich (za ustawą są wszystkie kluby). Owszem, będziecie musieli opuścić kopalnie, bo mamy za duże wydobycie, bo pracuje za dużo ludzi, ale na bruk wyjdziecie z honorem: w spodniach z nowym wzorem lampasów, z nowymi naszywkami na kołnierzykach, no i przy szpadzie.