Archiwum Polityki

Opera postimperialna

Moskiewski Bolszoj przywiózł nam spektakle wystawione w stylu raczej konserwatywnym. Z kolei tamtejszą widownię, oglądającą nasz Wielki, porwał wystawiony po bożemu „Straszny dwór”, a nie awangardowy „Król Roger”.

Jak Wielki z Wielkim – tak można nazwać obecną wymianę teatrów operowych Warszawy i Moskwy. Widownię mamy nieco mniejszą (w Moskwie 2100 miejsc, u nas 1841), za to scenę o wiele obszerniejszą. A ostatnio na znak, że żyjemy już w wolnym kraju, postawiliśmy sobie na budynku opery kwadrygę zaledwie o 1,5 m niższą niż moskiewska. Kiedy car, chcąc ukarać Polaków po powstaniu listopadowym, zabronił postawić tę ozdobę na zaprojektowanym dla niej przez Antonia Corazziego cokole, odebrał też warszawskiemu teatrowi przydomek Narodowy, zmieniając go na Wielki. Nie przewidział, że po niespełna dwóch wiekach wspólna nazwa zrówna jakby rangą teatry naszych stolic.

Bolszoj (cały świat używa tego rosyjskiego słowa jako nazwy własnej) – to legenda od wielu pokoleń. Wszystko tu musiało być w jak najlepszym gatunku, by podbudować prestiż teatru imperialnego. Historię teatru tworzyli najwybitniejsi rosyjscy artyści. Tu po raz pierwszy świat ujrzał „Borysa Godunowa” Musorgskiego, „Kniazia Igora” Borodina czy „Jezioro łabędzie” Czajkowskiego.

Bolszoj w swoich pradziejach był malutki: pierwszy zespół operowy stworzony w Moskwie przez Piotra Urusowa w 1776 r. liczył sobie zaledwie trzynaścioro artystów i nosił nazwę Pietrowski. Pierwszej siedziby doczekał się cztery lata później. Gdy upaństwowiono go w 1806 r., wszedł pod Zarząd Teatrów Cesarskich. Przydomek Wielki otrzymał w 1824 r. Mówi się, że złotym wiekiem był dla niego początek XX w., gdy supergwiazdorem był tu Fiodor Szalapin.

Z dzisiejszej perspektywy widać jednak, że okresem, który w największym stopniu ukształtował tradycję tego zespołu, były rządy Stalina. Dyktator to miejsce szczególnie sobie ulubił. Teatr miał wolną rękę w wydawaniu pieniędzy przy ogromnym nakładzie ludzkiej pracy – na przygotowanie pierwszej w Rosji realizacji Beethovenowskiego „Fidelia” poświęcono półtora roku, przy codziennych próbach!

Polityka 1.2003 (2382) z dnia 04.01.2003; Kultura; s. 76
Reklama