Pisze Zdzisław Pietrasik, że kapitalizm nam się nie za bardzo udaje, bo zapanowały egoizm i pycha. Pisze Jacek Żakowski, że demokracja nam nie wychodzi, bo obywatele nie chcą być obywatelami. Pytamy, co się stało z naszą solidarnością? Otóż to słowo już nie pojawia się wtedy, kiedy chcemy coś komuś dać, z kimś się podzielić, ale gdy mamy zamiar zabrać, zmusić do okazania nam solidarności.
W czasach PRL za nasze niepowodzenia, „jakiś taki nie taki ten los”, mogliśmy śmiało obwiniać System. Tamtego systemu już nie ma, a my nadal szukamy winnych. Wobec bezrobocia, recesji, biedy – hasło „weź sprawy w swoje ręce”, z którym zaczynaliśmy lata 90., wydaje się dziś doszczętnie skompromitowane. I znów winien jest System – dziki kapitalizm, prywatyzacja, nieudolna demokracja, skorumpowani politycy, „oni”. Ale oni to tym razem my.
W telewizji migawka z ulicznej demonstracji górników, na czele duży transparent: „Dość nędzy, chcemy pieniędzy!”. Potem zbliżenie – mówi działacz związkowej Solidarności: „przyszliśmy tu walczyć o to, co nam się należy”. Zatrzymajmy ten szybki kadr. Z kim walczą górnicy? Oczywiście z rządem. O czyje pieniądze? Budżetowe.
Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego przedstawiciele rządu tak łatwo przyjmują tę retorykę, tłumacząc zawile na usprawiedliwienie, jakie budżet ma kłopoty. Przecież po 10 latach od wprowadzenia powszechnych podatków – powinniśmy wiedzieć, że nie ma pieniędzy budżetowych, jest to, co zebrano od innych obywateli.
O co więc „walczą” górnicy? O pieniądze innych. Dlaczego uważają, że mają do nich prawo? Chciałbym, żeby któryś z działaczy związkowych publicznie przed kamerami to wytłumaczył. Bo mają rodziny na utrzymaniu?