Na inaugurację Salonu przybyli wszyscy możni Wrocławia (wojewoda Ryszard Nawrat, prezydent Stanisław Huskowski, wicemarszałek województwa Leszek Ryk, rektor Uniwersytetu Romuald Gelles), politycy, profesura i studenci. Salon wrocławski, w odróżnieniu od krakowskiego, wyjdzie poza sprawy polityki polskiej w świat.
– Dlaczego Wrocław? – mówił redaktor naczelny tygodnika Jerzy Baczyński. – Bo tu od wieków krzyżowały się wpływy różnych państw. Bo to najbardziej europejskie miasto spośród wszystkich polskich miast.
Spotkanie, podczas którego zaprezentowano założenia Salonu, połączone zostało z kontynuacją jubileuszu 45-lecia „Polityki”. Okazało się, że goście Salonu jak jeden mąż czytają „Politykę”. Jedni na tyle długo, by dobrze pamiętać, jak na czarno-białe płachty pisma trzeba było w kiosku polować. Inni, młodsi, kojarzą nas już tylko z obecną ilustrowaną formą.
Jerzy Baczyński opowiedział o historii pisma i jego współczesnym obliczu, gdy przed redakcją stoi zdecydowanie mniej wymogów politycznych, za to co tydzień trzeba pogodzić poważne treści z atrakcyjną formą, która zachęci czytelników do lektury. Przygotowany w prezencie dla gości zeszłotygodniowy numer „Polityki” (ze skąpo odzianą Edytą Górniak na okładce) cieszył się ogromnym powodzeniem. W kuluarach z największym zdumieniem komentowano strukturę własnościową „Polityki”, która jest spółdzielnią kilkudziesięciu dziennikarzy i pracowników administracyjnych. – To ewenement nie tylko w Polsce, ale wręcz na skalę światową.
Krzysztof Mro ziewicz, gdy stanął przed mikrofonem, otrzymał karkołomne zadanie: opisania stanu świata w dniu 3 kwietnia o godz. 16.45. Dostał na to kwadrans. Przekroczył swój czas o 2 minuty.