Bogaci Amerykanie zostawiają swoim dzieciom po milionie dolarów, a resztę przeznaczają na jakiś szlachetny cel. Taki tam teraz trend. Przykładem służy twórca i właściciel Microsoftu Bill Gates, który trzydzieści miliardów przeznacza na działalność charytatywną, oraz Warren Buffet, największy w USA inwestor giełdowy. Ten powierza czterdzieści miliardów Billowi i Melindzie Gatesom, by je przyłączyli do swoich funduszy. Oświadczył, że nie musi tego dziedziczyć jego córka. Warto przy tym zwrócić uwagę, że Gates, Buffet i szeregowi milionerzy przekazują swe majątki dobrowolnie na wybrane przez siebie cele, a nie zasilają nimi budżetu Stanów Zjednoczonych. Podatek od spadków jest tam wystarczająco wysoki.
Polska jest krajem na dorobku i u nas nie widać takiego trendu. Mało tego. Rząd, który deklarował zamiar zmniejszania podatków (a faktycznie dociska śrubę podatkową), akurat w kwestii podatków od spadków i darowizn okazał się konsekwentny. Od początku roku są one wydatnie zmniejszone we wszystkich grupach, a zupełnie zniesione w pierwszej, czyli w przypadku darów i spadków przekazywanych członkom najbliższej rodziny. W jej skład wchodzą małżonkowie, rodzeństwo, rodzice i dziadkowie, dzieci i wnuki, a także pasierbowie, macochy i ojczymowie. Najważniejszym elementem jest w tym bezpodatkowe przekazywanie własności dzieciom, czyli z pokolenia na pokolenie.
To duże wydarzenie w skali jednostek i rodzin, ale niewiele znaczy w podatkowej rzeczywistości. Podatki od spadków i darowizn, w całości przeznaczone dla gmin, nie liczą się w ich budżetach. W 2004 r. wyniosły one 76,7 mln zł, a w 2005 r. – 80,9 mln. Był to najwyższy wzrost – o 13,2 proc. – w grupie dochodów własnych gmin, ale udział tego podatku w całości ich dochodów zmniejszył się z roku na rok, z 0,5 do 0,4 proc.