Termin „skandal” wywodzi się z greki: skandalon oznaczał gorszący postępek, to samo oznacza łacińskie scandalum. Skandal nie jest zjawiskiem ponadczasowym, istnieje zawsze w kontekście historycznym. Nikt przecież w średniowieczu nie uznawał tratowania obsianych pól przez polującego władcę za zachowanie wywołujące powszechne zgorszenie; obecnie w krajach demokratycznych oburzają prywatne przeloty polityków bez zapłacenia za bilet samolotowy.
Za początek skandalistyki historycznej możemy uznać porwanie Heleny trojańskiej przez Parysa z dworu jej męża, króla Sparty Menelaosa, i kradzież jego skarbca. W rzeczywistości rzekoma afera obyczajowo-miłosna z Heleną i Parysem kryła znacznie poważniejszy konflikt polityczny, społeczny i ekonomiczny. Wojna trojańska była wojną handlową – pisze Robert Graves. Z drugiej strony, czai się typowy skandal: kwestie zranionej dumy własnej, złamanie świętych praw gościnności przez Parysa.
W 356 r. p.n.e. niebo koło Efezu rozjarzyła łuna bijąca od płonącej świątyni
Artemidy, uznanej za cud świata. Podpalił ją skandalista Herostrates; nazywamy go tak, gdyż zniszczył ogniem wielki Artemizjon tylko po to, by przejść do historii. Wywołanie publicznego zgorszenia udało mu się, ale sąd wyczuł jego intencje i skazał na karę zapomnienia i śmierci: jego imię miało być wymazane na wieki. Jednakże ktoś złamał zakaz i księga zawierająca opis czynu Herostratesa przetrwała; szewc, prosty człowiek, nie godzący się z własną anonimowością na ziemi, urósł do rangi symbolu.
Kryteria skandali? Oto listy proskrypcyjne Sulli z 83 r. p.n.e., eliminujące wrogów politycznych, były dla Rzymian mniej skandaliczne niż fakt wykorzystywania list przez niewolników: za donosy niewolnicy otrzymywali wyzwolenie i majątki swych panów.