24 lipca 1927 r. w rejestrze warszawskiego Sądu Okręgowego pod sygnaturą B. VII–1117 pojawił się nowy wpis: wieńczył proces powoływania do życia Polskich Zakładów Skody SA. Kilka lat po swych narodzinach II Rzeczpospolita znaleźć się miała w elitarnym podówczas (a i dziś jeszcze) gronie wytwórców silników lotniczych, produktu niezwykle pożądanego przez cywilnych, a szczególnie wojskowych odbiorców.
Polsce był on potrzebny bardziej jeszcze niż innym. Dramatyczne wiosenno-letnie miesiące wojny z Rosją bolszewicką w 1920 r. dobitnie wykazały, jak wielką wartość ma w nowoczesnym zbrojnym konflikcie lotnictwo. Dowiodły też – jak napisał po latach jeden z twórców polskiego przemysłu zbrojeniowego gen. Aleksander Litwinowicz – że „w czasie wojny można liczyć na pewno tylko na ten materiał, który jest zmagazynowany, względnie wytworzony w kraju”.
Falstart Frankopolu
Potrzebne były inwestycje. Zważywszy na pustki w państwowej kasie – raczej prywatne niż finansowane z publicznych funduszy. Potrzeby były znaczne. Państwowy klient – najpewniejszy z możliwych. Zaroiło się więc w wojskowych biurach od mniej i bardziej poważnych oferentów. Wśród nich znaleźli się przedsiębiorcy gotowi wyłożyć kapitał dla wzniesienia fabryki płatowców i silników lotniczych.
Czwórka spośród nich – Zdzisław hr. Grocholski, Leopold Wellisz, Juliusz Leski i Władysław Srzednicki – już 11 kwietnia 1921 r. zdołała uzyskać ministerialne zatwierdzenie statutu firmy pod nazwą Francusko-Polskie Zakłady Samochodowe i Lotnicze Spółka Akcyjna (skrótowo zwanej Frankopol). Sprawy musiały się wówczas toczyć w tempie iście szaleńczym, bo już 31 maja 1921 r. przedstawiciele nowo powstałej firmy zdołali zawrzeć umowę z Ministerstwem Spraw Wojskowych.