Archiwum Polityki

Zbrodnia i upadek

Bo Xilai miał jesienią wejść do ścisłej elity chińskiej partii komunistycznej. W szerokiej elicie był od zawsze. Syn słynnego maoisty, sam podsycał nostalgię za maoizmem w dzisiejszych komunistyczno-kapitalistycznych Chinach. Od 2007 r. rządził metropolią Chongqing na południowym zachodzie kraju. Tam właśnie odnosił sukces za sukcesem jako administrator, o czym szybko i szeroko informowały obywateli jego służby prasowe, umiejętnie wykorzystujące nowe media. Obywatele chętnie śpiewali rewolucyjne pieśni z epoki Mao i podziwiali Bo za jego walkę z mafiami toczoną w iście chicagowskim stylu. I nagle krach. Zostaje usunięty ze wszystkich stanowisk w partii i administracji. Prasa światowa pisze o największym chińskim skandalu politycznym ostatniej dekady. Bo Xilai miał w ramach kontrolowanej wymiany najwyższych władz partii i państwa zostać członkiem Stałego Komitetu Biura Politycznego KPCh, a to dawało mu szansę nawet na objęcie funkcji przewodniczącego partii. Musi o tym zapomnieć.

Jego dalszą karierę przekreśliła wiadomość, że żona Bo mogła zlecić zabójstwo brytyjskiego biznesmena rezydującego w Chinach, 41-letniego Neila Heywooda, skądinąd zaprzyjaźnionego z małżeństwem Bo, ale zagrażającego interesom pani Bo, też kapitalistki. Wydał ją były bliski współpracownik pana Bo do walki z gangami w Chongqingu. Poróżniony (nie wiadomo czemu) z pryncypałem zbiegł do amerykańskiego konsulatu w Chengdu. Poprosił o azyl w obawie o życie. Jednocześnie podał szczegóły mające świadczyć o wspólnictwie pani Bo w zbrodni. Dzięki Internetowi rozeszły się błyskawicznie po całych Chinach. Jesienna odnowa personalna miała być pokazem stabilności na szczytach władzy. Upadek Bo dowodzi raczej, że walka partyjnych frakcji nabiera tempa i brutalności.

Polityka 16.2012 (2855) z dnia 18.04.2012; Flesz. Świat; s. 8
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną