To szokująca prognoza INED, francuskiego instytutu studiów demograficznych, co prawda na odległy 2055 r., ale wydaje się prawdziwa. Dziś Niemcy liczą 82 mln, a Francja 65 mln mieszkańców. W 2055 r. ma być ich odpowiednio 71 i 72 mln, bo Francuzi szybko nadrabiają różnicę. W 2010 r. przybyło ich 5,3 proc., a Niemców ubyło 0,6 proc. (gdyby nie imigranci, byłoby to nawet 2,2 proc.). W okresie od 1945 r. statystyczna Francuzka (w odpowiednim wieku) urodziła o pół dziecka więcej niż Niemka; dziś we Francji przypada 2,06 dziecka na kobietę, w Niemczech – 1,92. Według INED, oba trendy się utrzymają. Przy porównywalnych nakładach na politykę prorodzinną. Jako główny powód tak drastycznych różnic badacze z INED wymieniają ciągle dominujące nad Renem przekonanie, że dobra matka powinna wychowywać dziecko w domu i zbyt wcześnie nie wracać do pracy. Co skutkuje wątłą siecią żłobków i przedszkoli.