Archiwum Polityki

Na marszałkowskim dworze

Ewa Kopacz już ponad kwartał rządzi Sejmem. Prognozy, że jej urzędowanie okaże się klęską, na razie się nie sprawdziły. Zaprosiła do współpracy kliku swoich sprawdzonych ludzi. Oficjalnie nazywają się Zespołem Analityczno-Doradczym Marszałka Sejmu. Zgrany kwintet ze średnią wieku około 35 lat. Kiedyś Ewa Kopacz zabrała ich z klubu sejmowego PO do Ministerstwa Zdrowia i na początku tej kadencji wrócili z nią do Sejmu. Wyjątkiem jest Iwona Sulik, odpowiedzialna dziś za kontakty marszałek z mediami. Ostatnie dziewięć lat jako dziennikarka TVP Info była sprawozdawcą parlamentarnym. Szefową gabinetu jest Jolanta Gruszka, radna warszawska z klubu PO.

Najbliżej gabinetu Ewy Kopacz jest pokój Moniki Gołębiewskiej, która panuje nad marszałkowskim kalendarzem – kieruje ruchem pism, zbiera informacje o spotkaniach, doradza (nie zgodziła się na zdjęcie). Najmłodszym z marszałkowskiego gabinetu jest Tomasz Misztal, rocznik 1983. Pochodzi ze Skarżyska-Kamiennej, miasta wyborczego byłej minister zdrowia. Pracował z Kopacz w ministerstwie, potem przez dwa lata był jednym z rzeczników Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Teraz odpowiada za budowanie relacji Ewy Kopacz ze światem w sieci: – Pracuję nad stroną internetową pani marszałek. Ruszy za kilka tygodni.

Za kontakty międzynarodowe odpowiada Jakub Gołąb, wcześniej rzecznik Ewy Kopacz w Ministerstwie Zdrowia. Na przykład w ramach przygotowań do dwudniowej wizyty w Pradze pani marszałek otrzymała od niego do wglądu 120-stronicowy dokument z nazwiskami, anegdotami, historią miejsc, które miała odwiedzić, i celami wizyty. Dokument nie zawierał przemówienia. – Pracujemy tylko nad głównymi tezami i na ich podstawie pani marszałek pisze sobie teksty wystąpień – mówi Iwona Sulik.

Pewne jest, że Ewa Kopacz nie chce, jak to bywało w przypadku jej poprzedników, wykorzystywać fotela marszałkowskiego do budowania zaplecza partyjnego. Nie ma ambicji tworzenia swojej platformerskiej frakcji. Jerzy Wenderlich (SLD) mówi o niej: adoratorka szczegółu. Podobno przez to, że chce wysłuchać każdej strony i szczegółowo objaśnić, dlaczego podejmuje taką, a nie inną decyzję, posiedzenia prezydium w jej gabinecie trwają zdecydowanie dłużej niż w poprzednich kadencjach. Stara się, by jak najwięcej konfliktów politycznych rozwiązywać za drzwiami Konwentu Seniorów czy prezydium. Na razie udało się uniknąć jakiejś wielkiej sejmowej awantury. – Komorowski lubił prowokować opozycję, ona sobie na to nie pozwala i rzeczywiście ta kadencja jest jakaś spokojniejsza – ocenia Arkadiusz Mularczyk, szef klubu Solidarna Polska.

Polityka 11.2012 (2850) z dnia 14.03.2012; Flesz. Kraj; s. 10
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną