Arabska wiosna – wybuchła, choć nikt jej nie przewidział. Zawiedzione nadzieje, młodość i gniew milionów Egipcjan, Libijczyków i Tunezyjczyków w kilka miesięcy obaliły nieusuwalnych: Mubaraka, Kadafiego, Ben Alego, i zainfekowały cały region, od Mauretanii po Jemen i Syrię. Z arabskiego zrywu zapamiętamy tragiczny los Mohameda Bouaziziego, tunezyjskiego sprzedawcy warzyw, który swoim samospaleniem uruchomił jaśminową lawinę, Hyde Park na kairskim placu Tahrir i przepust pod drogą, skąd libijscy powstańcy wyciągnęli płk. Kadafiego. Tunezja ma już za sobą wolne wybory i pisze konstytucję pod dyktando umiarkowanej partii islamskiej. Libia – wbrew czarnowidzom – po wojnie domowej nie powtórzyła irackiego chaosu. Egipcjanie nadal protestują, tym razem przeciw wszechmocnej armii, która znów broni drogi do demokracji.