Archiwum Polityki

Głupi i głupszy

Systematycznie obniża się poziom intelektualny, a co za tym idzie – sprawność zawodowa złodziei. W prasie coraz częściej czytamy o osobnikach napadających na naszpikowane kamerami sklepy bez koniecznego w takich sytuacjach nakrycia głowy lub też usiłujących obrabować placówki bankowe, w których od lat nie trzyma się żadnych pieniędzy. O tym, że kryzys w tym fachu pogłębia się, świadczą także niedawne wydarzenia w Krakowie, gdzie rabusie wyrwali w nocy 700-kilogramowy bankomat ze ściany, a następnie, nie będąc w stanie dostać się do umieszczonej w nim gotówki, zaczęli ciągnąć go na linie za samochodem. Hałasowali przy tym okropnie, a ciągnięty bankomat kołysał się na boki, uszkadzając zaparkowane przy ulicy samochody. W końcu, spłoszeni przez wybudzonych ze snu okolicznych mieszkańców, porzucili automat na jezdni i uciekli.

Media przypomniały, że dwa tygodnie wcześniej w Krakowie wyrwano nocą ze ściany inny bankomat, z tą różnicą, że sprawcy nie wlekli maszyny po ulicy, ale porzucili ją przed budynkiem, z którego została wyrwana. W tym przypadku także nie udało im się podjąć pieniędzy, co zdaniem niektórych świadczy o tym, że napadu dokonała ta sama szajka.

Drugi napad pokazał, że chociaż sprawcy wciąż nie znaleźli sposobu na pokonanie złośliwej maszyny, to ich upór i determinacja rośnie. Można się spodziewać, że z powodu doskwierającego im głodu gotówki, następne wyrwane ze ściany bankomaty będą ciągnęli coraz dalej, licząc na to, że któryś z nich w końcu sam się otworzy. Chociaż biorąc pod uwagę panujący kryzys i chytrość bankierów, trudno liczyć na to, że w środku będą jakieś pieniądze. W tej sytuacji najbardziej poszkodowani przez sprawców napadów będą mieszkańcy Krakowa, którzy z powodu nocnych hałasów już teraz nie mogą się wyspać.

Krakowski przypadek mógłby sugerować, że wyprowadzenie gotówki z banku to sprawa szalenie skomplikowana. Otóż nic podobnego. Dziennik „Fakt” doniósł, że w Żaganiu aż cztery banki bez żadnych problemów udzieliły czterech kredytów niepełnosprawnemu intelektualnie Krzysztofowi K. Ten 44-letni mężczyzna o umysłowości kilkuletniego dziecka nie potrafi czytać ani pisać, dlatego podczas podpisywania umów kredytowych jego trzymającą długopis ręką musiał kierować nadzwyczaj sprawny intelektualnie brat.

Fakt, że nie wzbudziło to żadnych podejrzeń u pracowników czterech banków, rodzi pytanie, czy w momencie zawierania umów byli oni niesprawni intelektualnie, czy raczej zbyt sprytni. Niewykluczone jednak, że najbardziej prawdopodobna jest trzecia hipoteza, zakładająca, że w grę wchodzi wyrafinowane połączenie obu tych przypadłości.

Tak czy inaczej, nie ma wątpliwości, że żagański sposób podejmowania gotówki z banku okazał się sposobem bardziej efektywnym i co ważne – o wiele cichszym od krakowskiego. W dodatku z uwagi na to, że pracownicy banków okazali się uprzejmi i nie stawiali tak zaciekłego oporu jak bankomat, nie musieli być po nocy ciągnięci za samochodem. Ciekawe, czy ktoś da radę pociągnąć ich teraz do odpowiedzialności?

Polityka 51.2011 (2838) z dnia 14.12.2011; Felietony; s. 106
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną