Kryzys strefy euro ma jeden dobry skutek: w Belgii powstał rząd. Kraj przetrwał bez niego 535 dni – tyle czasu belgijskie partie nie były w stanie dogadać się w sprawie powołania koalicji – ale obniżka ratingu zmusiła polityków do porzucenia sporów językowych i zajęcia się ratowaniem finansów publicznych. Rząd tymczasowy Yvesa Leterme’a, który administrował krajem przez ostanie półtora roku, nie mógł wziąć odpowiedzialności za reformy, został bowiem wyłoniony jeszcze w poprzednich wyborach.
Nowym premierem będzie lider socjalistów 60-letni Elio di Rupo, który stanie na czele wielkiej koalicji z chadekami. Polityk, znany z noszenia czerwonych much zamiast krawata, jest synem imigrantów z Włoch, ale sam urodził się w Walonii, co czyni go pierwszym francuskojęzycznym premierem Belgii od lat 70. Sprzeciwia się podziałowi kraju, w ostatnich miesiącach wynegocjował rozwiązania szeregu sporów między Walonami a Flamandami. Jest zdeklarowanym ateistą, racjonalistą i wolnomularzem.