Miały być pogrzeby na bankowy kredyt, pochówki w tekturowych trumnach i ogólnie skromnie. Wbrew czarnym wizjom branży funeralnej po marcowej obniżce zasiłku pogrzebowego pogrzeb po polsku niewiele stracił na ceremoniale. Właściciel warszawskiego Domu Pogrzebowego Gójscy, który urządza ostatnią uroczystość dla około 30 klientów miesięcznie, potwierdza, że z kredytami nie wypaliło. – Mamy podpisane porozumienie z jednym z banków, który zaoferował udzielanie kredytów na pogrzeb, ale dotychczas nikt z oferty nie skorzystał – mówi Marek Gójski.
Chociaż ZUS na ostatnią drogę daje 4 tys. zł, czyli o 2632 zł mniej, to ceny pogrzebów nie spadły. – Ci biedniejsi oszczędzają na kwiatach, no i wybierają tańsze trumny – dodaje Gójski. Obniżka zasiłku najbardziej uderzyła właśnie w producentów trumien. – Największy zysk zakładu pogrzebowego jest na trumnie. Kiedyś zakłady godziły się płacić średnio 600 zł za trumnę. Dziś żądają takich za 300, a nawet 200 zł. Tyle to kosztuje sam materiał – mówi Jan Miller, właściciel firmy Stoltur. Producenci skarżą się na morderczą i nieuczciwą konkurencję. – Dożyliśmy czasów sięgania po deski z sękami. Ale najbardziej boli nieuczciwa konkurencja. Trumny robione gdzieś po garażach – dodaje Jan Miller.