Podczas gorączkowych narad na szczycie UE prezydent Nicolas Sarkozy (na fot. z Angelą Merkel) szepce na boku do telefonu: „Tylko załatwię sprawę euro i zaraz lecę po pieluchy”. Ten żart oddaje mieszane uczucia Francuzów na wieść, że 43-letnia żona prezydenta Carla Bruni urodziła córeczkę. Pierwszy raz w historii kraju urzędującemu prezydentowi rodzi się dziecko. Wydawać by się mogło, że to prezent od losu na pół roku przed wyborami. Jednak niemowlę wcale nie będzie sprzyjać reelekcji – zawyrokowali znani socjolodzy. Sarkozy próbował grać sprawami osobistymi na początku kadencji: rozwód z poprzednią żoną, romantyczne wycieczki z Carlą, osławiony styl bling-bling – i na tym stracił. „W wyobraźni politycznej Francuzów prezydent musi się wznieść ponad sprawy bieżące i uosabiać duchowość” – ocenił szef jednego z instytutów Stéphane Rozès. Widocznie słuchała go pani Bruni, gdyż w wywiadzie dla telewizji TF1 oświadczyła, że nigdy nie zaprezentuje dziecka publicznie.
Na niekorzyść pary prezydenckiej działa też kryzys: Francuzom niezadowolonym z gospodarki nie podoba się, że oboje są bogaci. Bruni jest dziedziczką wielkiej fortuny, a Sarkozy ma kolegów i przyjaciół wyłącznie wśród najbogatszych przedsiębiorców i przylgnęła doń opinia arywisty ze złotym Rolexem na ręku.