Robin Barnett od ponad miesiąca jest ambasadorem Wielkiej Brytanii w Polsce – i to już po raz trzeci. Polska spodobała mu się tak bardzo, że nie tylko nauczył się języka, ale wbrew niepisanej zasadzie zabiegał o ponowne skierowanie na tę placówkę. Jest pierwszym wysokim brytyjskim dyplomatą po drugiej wojnie światowej, któremu się to udało.
Juliusz Ćwieluch: – Z czym się panu kojarzy Polak?
Robin Barnett: – Trudne pytanie, bo łatwo powielać stereotypy. Ale z mojego angielskiego punktu widzenia Polacy to ludzie bezpośredni, pracowici i niesamowicie rozdyskutowani. Dlatego bardzo rzadko zdarza mi się nudzić w towarzystwie Polaków. Lubię też polską otwartość. Już po swoim pierwszym pobycie w Warszawie czułem, że Polska to mój drugi dom.
Spodziewałem się, że wymieni pan dywizjon 303, Wisłę Kraków i żubrówkę?
(Śmiech) Jestem zagorzałym kibicem i mam swojego faworyta wśród polskich drużyn. Ale dyplomacie nie wypada faworyzować jednego klubu. Swoją drogą, wiem, że niedługo Legia Warszawa będzie miała mecz rewanżowy z Rapidem Bukareszt. Jeszcze jako ambasadorowi Wielkiej Brytanii w Rumunii czasem udawało mi się wyrwać na ich mecze. Bardzo bym chciał znaleźć chwilę, żeby wybrać się na ten pojedynek. Tylko niech mnie pan nie pyta, komu będę kibicował.
Jest jeszcze jeden powód pana słabości do Polski...
Jestem wielkim fanem bigosu. Ale takiego prawdziwego, który przygotowuje się cztery dni. Czasem zdarza się, że jestem częstowany czymś, co udaje bigos. A co ja sam nazywam gotowaną kapustą z mięsem. Moja słabość do polskiej kuchni ma swoje złe strony, o czym boleśnie przypomina mi waga.
Pewnie zna pan film „Miś”?
Oczywiście.
Panie ambasadorze, mam dobrą wiadomość: nie ważymy już odlatujących na lotniskach.
(Śmiech) Stan wojenny to był bardzo smutny czas. Dla dyplomaty bardzo ważny i pracowity. Byłem pod wrażeniem, jak dzielnie Polacy przez niego przeszli. Pod jeszcze większym wrażeniem byłem, kiedy w 1998 r. ponownie przyjechałem na placówkę do Polski. Zastałem zupełnie inny kraj. Również ciekawy moment. Rząd Jerzego Buzka realizował cztery wielkie reformy. Wchodziliście do NATO.
W czasie pana pierwszego pobytu w Polsce ogłoszono stan wojenny. Za drugim razem wstąpiliśmy do NATO. Co przyniesie nam pana trzecia obecność?
Zaczęło się bardzo ambitnie. Polska przewodzi całej Unii Europejskiej. To najlepiej pokazuje, jaki ogromny postęp zrobiliście. A w przyszłym roku na Polskę zwrócone będą oczy kibiców piłkarskich na całym świecie. O Polsce będzie mówiło się każdego dnia. Przyjedzie do was mnóstwo gości, również z Wielkiej Brytanii. Jestem przekonany, że wyjadą stąd zachwyceni.