W niedzielę przed 900 lokalami wyborczymi 1800 ankieterów zapyta 90 tys. wyborców, na kogo oddali swój głos. Respondenci będą wypełniać kartę wyborczą analogiczną do tej, którą wrzucili do urny. Wyniki będą na bieżąco przesyłane do centrali TNS OBOP, który do tej pory robił badania exit poll tylko dla telewizji publicznej. W tym roku badanie pierwszy raz wspólnie zamówiły TVP i TVN24. Te same wyniki sondażowe obie stacje podadzą zaraz po zakończeniu ciszy wyborczej po godz. 21. Ankieterzy pytają też o wiek, miejsce zamieszkania, wykształcenie, co pokazuje demograficzny rozkład głosów.
Na wspólne badania nie zdecydował się Polsat i nie wiadomo, czy takie zamawia. Praktyka zamawiania przez stacje telewizyjne wspólnych badań jest powszechna m.in. w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Wielkim zaskoczeniem pierwszej tury ostatnich wyborów prezydenckich były istotne różnice w wynikach sondaży. TNS OBOP w sondażu dla TVP podał o godz. 20, że Bronisław Komorowski zdobył 40,7 proc. głosów, a Jarosław Kaczyński 35,8 proc. Równocześnie widzowie TVN zobaczyli wyniki SMG/KRC, które kandydatowi PO dawały 45,7 proc., a PiS – 33,2 proc. Dane TVP były bliższe ostatecznemu wynikowi (różnica na korzyść zwycięzcy wyniosła 6,02 proc.).
TNS OBOP przepytywał wówczas wyborców bezpośrednio przed lokalami wyborczymi, SMG/KRC rozmawiał z respondentami przez telefon, a część z nich najwyraźniej skłamała, że brała udział w głosowaniu. Ankieterzy pracujący przed lokalami wyborczymi minimalizują takie przekłamania. Na różnice wpłynęło coś jeszcze. – W sondażach telefonicznych „lekko nadreprezentowane” mogą być osoby z wyższych szczebli drabiny społecznej – ci bardziej wykształceni i zamożniejsi – mówi prof. Antoni Sułek z Instytutu Socjologii UW. A to są częściej wyborcy PO. – Od 1990 r. zrealizowaliśmy 17 tego typu badań i zapracowaliśmy na to zaufanie dwóch wielkich stacji – mówi Urszula Krasowska, lider badań społecznych i politycznych TNS OBOP.