Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, który wpadł na chwilę na Europejski Kongres Kultury, udzielił wywiadu „Gazecie Wrocławskiej”. Przypomniał, że Polska naprawdę ma się czym pochwalić: „Inne państwa mogą nam tego jedynie pozazdrościć. Wielu mnie pyta, na czym polega sekret polskiego sukcesu”. „Co pan im wówczas odpowiada? – dopytywali się dziennikarze. – Że to nasza słodka tajemnica (śmiech)”.
Goszczący w programie Bogdana Rymanowskiego politycy rozmawiali oczywiście o Polsce, choć telewidzom mogło się wydać, że to debata o stanie służby zdrowia. Adam Hofman (PiS): „Dziś Polska jest w jakimś sensie takim chorym człowiekiem, który nie dość tego, że leży w takiej sali, gdzie nikt się nim nie zajmuje, bo pan premier ma inne zadania niż zajmowanie się Polską, to jeszcze jest otwarte okno”. Julia Pitera (PO): „My usiłujemy Polskę przewietrzyć, a wy chcecie Polskę zamknąć, żebyśmy się wszyscy udusili w tej dusznej atmosferze”.
Serial debat się rozkręca, politycy się kłócą, ale niektórym obserwatorom wydaje się, że chwilami jakby bez przekonania. Politolog Rafał Chwedoruk: „Połajanki pojawiały się już wcześniej. W latach 90. politycy skakali sobie do gardeł, bo naprawdę się nienawidzili. A dziś trudno nawet ustalić, czy to nienawiść, czy tylko spektakl?”.
Sławomir Sierakowski, szef „Krytyki Politycznej”, kolejny raz totalnie skrytykował cały nasz system polityczny: „Prawda jest taka, że partie działają identycznie jak jednoosobowe spółki skarbu państwa zajmujące się marketingiem politycznym. Gdyby wyłączyć prąd, nic by po nich nie zostało”.
Mariusz Kamiński, b. szef CBA, zdemaskował w „Super Expressie” ludzi Napieralskiego: „To w większości postkomunistyczni aparatczycy opychający się kawiorem na bankietach i rozbijający się jaguarami. Ci faceci tylko udają, że interesuje ich los biednych. Nie ma w tym nic z lewicowych ideałów”.
Leszek Miller skomentował w „Rzeczpospolitej” artykuł z tygodnika „Nie” o bałaganie przy układaniu list SLD: „Odnoszę wrażenie, że Jerzemu Urbanowi nie podoba się Grzegorz Napieralski, ani w ogóle SLD. Wcale bym się nie zdziwił, gdybym usłyszał o jakimś nieformalnym sojuszu między Urbanem i Januszem Palikotem. Ja też przez lata podobałem się Urbanowi, a potem przestałem. Kiedyś napiszę coś na ten temat”.
W „Dużym Formacie” duża rozmowa z Krystianem Legierskim z Partii Zielonych, kandydującym do Sejmu. Jeden z najciekawszych fragmentów: „Chce pan być pierwszym zdeklarowanym homoseksualistą w Sejmie?”. „Jest ich tam pewnie cała masa, ale takiego zdeklarowanego nie ma...”.
Białostoccy politycy SLD użyli w kampanii przedwyborczej piosenkę Kultu zatytułowaną „Celina”. Menedżer zespołu zapewnia, że nikt nie pytał ich o zgodę, a z kolei politycy twierdzą, że zapłacili za wykorzystanie utworu. Nie rozstrzygając, kto ma rację, warto przypomnieć, że utwór zaczyna się od słów: „Tę burzę włosów każdy zna/Przy ustach dłoni chwiejny gest/Tak, to Celina, Celina, Celina jest...”.
Licealista z Lipna (woj. kujawsko-pomorskie), który na ścianie swojej szkoły napisał „je... rząd”, został w drugiej instancji skazany na 20 godzin prac społecznych (dla przypomnienia: w pierwszej instancji sąd wymierzył mu karę 10 miesięcy w zawieszeniu). „No, ta kara może być” – zgodził się oskarżony.
Józefa Hennelowa w „Tygodniku Powszechnym” wraca do incydentu z obchodów rocznicy porozumień sierpniowych, kiedy to w Szczecinie Waldemarowi Pawlakowi wręczono podartą, brudną flagę biało-czerwoną: „Wielka wdzięczność dla wicepremiera, że protest swój wyraził, składając na fladze pocałunek. Wielki niepokój, jeśli dla kogokolwiek z nas incydent wydał się czymś dopuszczalnym”.
Zbigniew Zawadzki, jak sam o sobie pisze „człowiek poniekąd kulturalny, a także poniekąd Żyd”, w liście do „Gazety Stołecznej” o niedawnym festiwalu Warszawa Singera: „Nie mam nic przeciwko utrwalaniu znaków odchodzącego folkloru, ale co pomyśleliby Polacy, gdyby specami od propagowania ich kultury stali się ludzie, którzy nie potrafią wyjść poza standard wyznaczony przez chór Czejanda, sołtysa Kierdziołka, dewocjonalia częstochowskie i anegdoty o Lodzi milicjantce?”.
Od 1 września w każdej szkole ma być mydło i papier toaletowy dla dzieci – zarządziła minister Katarzyna Hall. Niestety, brakuje pieniędzy, zatem obowiązek spadnie na rodziców. Prof. Zbigniew Nęcki, psycholog z UJ, oburza się w gazecie bezpłatnej „Metro”: „Po co płacić podatki, skoro sami musimy się zatroszczyć, by dziecko miało czym umyć ręce w szkole? Takie dziadostwo psuje demokrację”.