Kazimierz Marcinkiewicz bez entuzjazmu o nowej zmianie polityków: „Z polskiej polityki w ostatnich latach odeszło wielu mądrych, odważnych, doświadczonych ludzi mojego pokolenia. Ich miejsca zajęli młodzi. Problem w tym, że ta nasza młodzież w polityce, od prawa do lewa, jest stricte partyjna... Oni żyją wyłącznie w takim polityczno-medialnym świecie TVN24 z dala od realiów”.
Leszek Miller, który jeszcze nie kończy, a nawet zaczyna od nowa, zdradza w „Polsce”, skąd się wziął jego słynny bon mot o prawdziwym mężczyźnie: „Przyszedł mi do głowy ad hoc. To było podczas konferencji prasowej, na której jako minister pracy informowałem o postępie prac nad reformą emerytalną. Więc to nie miało nic wspólnego z erotycznym podtekstem, który potem temu towarzyszył”.
Profesor Jan Widacki poinformował na Facebooku (i w „Przeglądzie”), iż nie będzie kandydował do Sejmu, ponieważ nie dostał obiecanego pierwszego miejsca na liście SLD w Krakowie. Korzystając z okazji, Widacki życzy lewicy dalszych sukcesów, o które jednak może być trudno bez spełnienia trzech warunków: „Po pierwsze, trzeba by wiedzieć, na czym polega współczesna europejska socjaldemokracja, po drugie, trzeba by co najmniej w Google sprawdzić takie hasła jak »Brzozowski«, »Daszyński« czy »Ciołkosz«, trzeba by mieć odwagę wyjścia do nowych środowisk...”.
Robert Biedroń, działacz Kampanii przeciw Homofobii, też nie dogadał się z SLD i nie wystartuje w wyborach. Natychmiast stał się krytykiem lewicy, co Marek Wikiński, wiceszef klubu SLD, skomentował następująco: „Nie można niepoważnie traktować służby publicznej, targując się o miejsce na liście wyborczej. Jestem tak taktowny wobec pana Roberta Biedronia, że aż się obawiam, żebym nie stał się obiektem adoracji z jego strony”. „SLD pokazało homofobiczną gębę” – odpowiedział Biedroń.
Sławomir Sierakowski, szef „Krytyki Politycznej”, m.in. w sprawie wykreślania z list wyborczych ludzi takich jak Biedroń: „Przestańmy na SLD mówić lewica, a zacznijmy wszyscy domagać się zmiany prawa o partiach politycznych, to przestaną one zachowywać się tak głupio i bezkarnie, działając jak jednoosobowe spółki skarbu państwa z branży marketingu”.
Szef sztabu wyborczego PO Jacek Protasiewicz przygotował dla kolegów specjalną instrukcję, w której przestrzega, by podczas spotkań z przyszłymi wyborcami nie za bardzo się chwalili: „Nie zaprzeczamy, że nie wszystko idzie tak, jak zaplanowaliśmy. Ale Polska jest w budowie i jak to na budowie, zdarzają się opóźnienia, niedociągnięcia, nierzetelni wykonawcy, których trzeba wymienić itp.”.
Poseł PO Marek Plura nie ma zamiaru chodzić przed wyborami po domach, i wcale nie dlatego, że jeździ na wózku inwalidzkim. „Nie będę pukał do drzwi porządnych ludzi i zakłócał im spokój po ciężkiej pracy – obwieścił na Facebooku, dodając fragment gwarą: – U nas na Górnym Śląsku żodyn się kumu do chałpy niy ciśnie, kej nima proszony!”.
Władze stolicy zdecydowały, iż nie zbudują muzeum komunizmu. „Ubolewam – oświadczył Mariusz Kamiński, szef warszawskiego PiS. – Idea była zasadna i słuszna. Dziś PO przechodzi do historii jako ekipa, która ją pogrzebała. Gwarantuję, że do sprawy wrócimy”.
Jan Turnau w „Gazecie Wyborczej” ujawnił po latach: „wiem, jak było, gdy ktoś doniósł Janowi Pawłowi II, iż Aleksander Kwaśniewski z Markiem Siwcem parodiowali w Kaliszu papieskie powitanie ojczyzny: ucałowanie tej ziemi po wyjściu z samolotu i gest jej błogosławienia. Papież zdziwił się, że kogoś to zgorszyło, wspominał, że sam przecież w szkole parodiował swoich nauczycieli”.
Sergiusz Kowalski ogłosił w tytule artykułu zamieszczonego w „Tygodniku Powszechnym”: „Nie płakałem po Lepperze”. „Wciąż pamiętam, że uprawiał politykę w charakterystyczny, wulgarny i brutalny sposób – wyjaśnia autor. – Tak samo po katastrofie smoleńskiej nie sądziłem, że prezydent Lech Kaczyński wskutek tragicznej śmierci przeobraził się w męża stanu rangi Józefa Piłsudskiego”.
W „Naszym Dzienniku” relacja z obchodów kolejnej miesięcznicy katastrofy smoleńskiej: „Na zakończenie Mszy Świętej odśpiewano pieśń »Boże coś Polskę« z ostatnią frazą »Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie«”.
Felietonista Michał Ogórek zachwalał w „Gazecie Telewizyjnej” festiwale wakacyjne, w tym nadmorską Karuzelę Cooltury: „Szczególnie pikantny był udział prezesa TVP Juliusza Brauna, który musiał dyskutować na gościnnych występach w Świnoujściu w nabitym widzami namiocie, ponieważ w jego własnej telewizji nikt by mu nie dał na to szansy. Tam takie imprezy nie przejdą”.
Były prezydent Lech Wałęsa nie dostał karty kibica i nie może wybrać się na mecz ulubionej Lechii Gdańsk. Okazało się bowiem, że nie zna swego numeru PESEL, a dowodu przy sobie nie miał. „Przykro mi, panie prezydencie” – przepraszał prezes klubu, tłumacząc, że przepisy są dla wszystkich takie same.
Jak donosi „Fakt”, w pobliżu Belwederu pojawiła się piaskownica. To prezent dla wnuka prezydenckiej pary. „Nie są w stanie niczego mu odmówić. I czasem stają się po prostu babcią i dziadkiem, i lepią z wnukiem babki z piasku”.