Do ostatniej chwili nie było pewne, czy wojskowi rządzący Egiptem zdecydują się na proces Hosniego Mubaraka, u którego boku przez 30 lat dzierżyli ster władzy. Ale może chodzi właśnie o to, aby w ten symboliczny sposób, poniżając 83-letniego władcę, teraz wsadzonego do klatki, zamknąć poprzednią epokę i jej grzechy – i z czystym kontem otworzyć nową. Wojskowi chcą scedować całą winę za śmierć ponad 800 manifestantów na prezydenta i ówczesnego szefa MSW. Co złego – to oni. Dodatkowo wprowadzają wątek korupcyjny, wsadzając do tej klatki jeszcze dwóch synów Mubaraka; wiedzą, że w Egipcie po rewolucji wcale nie żyje się łatwiej, narasta zniecierpliwienie, więc niech choć naród ma igrzyska: transmisję procesu w publicznej telewizji.
Nowy polityczny rozdział mają we wrześniu otworzyć wybory parlamentarne, jako próba sił przed ważniejszymi, prezydenckimi, których termin jeszcze nie został ustalony. Z obu tych wyborów wyłoni się jakiś kompromis, z wojskiem w roli głównej. Tak ułożony jest tamten porządek.