Archiwum Polityki

Serowa rewolucja

Co nie udało się izraelskiej lewicy, od lat bezskutecznie próbującej zorganizować demonstracje przeciw osadnictwu na Zachodnim Brzegu, powiodło się bez trudu producentom twarożku. Wyśrubowane ceny popularnego białego serka spowodowały, że w ciągu jednej doby kilkanaście tysięcy młodych Izraelczyków wyległo na ulice miast, ustawione w nocy namioty zablokowały bulwar Rotszylda, jedną z głównych arterii komunikacyjnych Tel Awiwu, a w Jerozolimie posłom zagrodzono drogę do budynku Knesetu.

Wszyscy w Izraelu wiedzą, że twarożek jest tematem zastępczym. W istocie chodzi o przyszłość młodego pokolenia. Coraz mniej rodzin jest w stanie udźwignąć koszt uniwersyteckiego wykształcenia dzieci, a wynajęcie kwatery kosztuje fortunę. I w ogóle utrzymanie rodziny staje się coraz trudniejsze. Zwłaszcza kupienie mieszkania w dużym mieście; w Tel Awiwie są niemal dwukrotnie droższe od tych w Warszawie, a państwo nie wspiera żadnych programów typu „Rodzina na swoim”. W kraju, w którym PKB wynosi 29,5 tys. dol. na jednego mieszkańca, a tempo rozwoju gospodarki porównywalne jest do chińskiego, przybywa bogatych i biednych – a coraz gorzej ma się klasa średnia. To ona teraz protestuje.

Demonstracje trwają już kilka dni, teraz doszły strajki, i nic nie wskazuje na to, aby wystarczyła interwencja konnej policji. Tylko poważna reforma polityki gospodarczej, oparta na przekierowaniu środków z rozbudowy osadnictwa na dobrze przemyślane wsparcie socjalne, może rozładować napięcia społeczne. Gdy premier Beniamin Netanjahu zobaczył z okna swego gabinetu w Jerozolimie setki pikietujących studentów, domagających się jego ustąpienia, powiedział krótko do swoich ministrów: „Panowie, to nie są żarty, to będzie bolesne”.

Polityka 32.2011 (2819) z dnia 02.08.2011; Flesz. Świat; s. 10
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną