Archiwum Polityki

Ja tego lisa znam

Rysunek na drugiej stronie „Rz”: zły pies, albo lis, uwiązany łańcuchem do budy. Tytuł: „Lis łańcuchowy”. Rysunek minął bez echa. Nikt nie zaszczekał. Chamstwo spowszedniało. A przecież wystarczyło dopisanie kilku literek do nazwiska „Lis” w tytule, żeby rozległo się: „Nie zabijajcie nas, nie obrażajcie nas, nie dorzynajcie nas!”.

Dziennikarze i media prawicowe nieustannie przedstawiają się jako prześladowana, marginalizowana mniejszość, która nie ma dostępu do opinii publicznej, musi cierpieć w getcie ławkowym, podczas kiedy taki Lis wprost się rozpiera od TVP do Radia TOK FM. Prawica narzekała, kiedy miała pod kontrolą media publiczne z PAP, TVP i Polskim Radiem, i nadal czuje się niedopieszczona. A tymczasem…

Ilekroć biorę udział w dyskusji radiowej czy telewizyjnej, tylekroć mam za rozmówców dziennikarzy konserwatywnych. W „Loży prasowej” TVN24 często widzę i słyszę Pawła Lisickiego, redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”, a od niedawna i tygodnika „Uważam Rze”, rozmówcę skądinąd dobrego i kulturalnego, czego nie można powiedzieć o niektórych publikacjach w jego pismach. Czasami występują w tej roli Piotr Gabryel, Michał Karnowski i inni.

W popołudniowych rozmowach TVN24 z reguły moim partnerem był ktoś o poglądach konserwatywnych, np. Piotr Semka czy Piotr Skwieciński. Gdy los rzucił mnie do Superstacji, brałem udział w dyskusjach z udziałem Tomasza Wróblewskiego, którego trudno uznać za socjalistę. W porannych rozmowach Radia PiN jest stały dzień dla dziennikarza „Rz”, podobnie jak dla „Newsweeka” czy POLITYKI. W „Poranku Radia TOK FM” zdarzało mi się nieraz słuchać red. Semki, Jana Wróbla czy Joanny Lichockiej. A gdy już sam trafiam do jaskini lwa na Czerską, to mam jak w banku, że moim polemistą będzie Łukasz Warzecha, Tomasz Terlikowski czy Jacek Karnowski. W Polsat News – podobnie.

Kiedy wieczorem włączam „Kropkę nad i”, to mam duże szanse trafić na Beatę Kempę, Jarosława Gowina, Joachima Brudzińskiego czy Jarosława Kurskiego, a nie tylko na Kwaśniewskiego, Nowaka czy Schetynę. TVP oglądam rzadko, rozstaliśmy się w czasie dominacji pampersów, kiedy red. Cejrowski kazał pewnej pani nakładać w studiu prezerwatywę na banana.

W programie Tomasza Lisa z reguły zasiada co najmniej jeden Czesław Bielecki. Słyszałem, że w TVP mieli swoje stałe programy pp. Wildstein, Ziemkiewicz, Dorota Kania (ta, co pożyczyła ćwierć miliona od matki aresztowanego lobbysty, któremu obiecała pomóc dzięki znajomościom w rządzie PiS), Jan Pospieszalski (ten ostatni ma podobno mieć inny program). Pamiętam myśl prezesa z nadania PiS, że w TVP trzeba zmienić wszystkich, do strażników włącznie. W Polskim Radiu scenariusz ten realizował duet pp. Czabański–Targalski, a ja jeszcze tego drugiego pamiętam z artykułu w reżimowej POLITYCE o proletariackich korzeniach święta 1 Maja.

Konserwatyści szerzą przekonanie, że w mediach panuje dyktatura Platformy i Salonu. „Dehumanizuje się nas, nazywa się nas bydłem, mówi o dorzynaniu watahy” – skarży się prof. Andrzej Nowak, przed którym stoją otworem wszystkie organy, od „Gazety” po „Rzepę” i „Znak”. Tygodnik „Uważam Rze”, którego sukces rynkowy jest kolejnym dowodem terroru Platformy, bezlitośnie obnaża najbardziej znanych dziennikarzy. Demaskuje „prawdziwe relacje między TVN czy Tomaszem Lisem a Platformą Obywatelską”. Sama Platforma jest „bękartem ze związku »Solidarności« z UD-cją”, Katarzyna Kolenda Zaleska „pieje z zachwytu” nad Tuskiem, antyplatformerski wpis Marcina Mellera, na który panowie tak ochoczo się rzucili, „okazał się jedynie akcją reklamującą jego program”. Mleczko, Barciś, Grabowski, Meller to „pupile TVN”. Zdaniem publicysty „Uważam Rze” większość dziennikarzy, którzy „zachowali lub pomnożyli swoje wpływy z poprzedniego ustroju, wolałaby poprzeć SLD…”. Ciekawe, czy ma na myśli pp. Czabańskiego, Targalskiego i Pietrzaka też? Czy Mleczko był reżimowym satyrykiem? „Tryby maszyny najlepiej widać w »Szkle kontaktowym« TVN24” – czytamy dalej. Tam pastwią się nad PiS spadkobiercy PRL, Daukszewicz, Miecugow, Przybylik i cała ta „prorządowa orkiestra”. Każdy ma coś za kołnierzem – Michnik, Bratkowski, Żakowski, wszyscy oni wydają „rechot w służbie partii” rządzącej. Każda dobra myśl opozycji „jest w mainstreamowych mediach natychmiast »zatuptana« rechotem” – żali się prawy publicysta.

Najgorszy jest oczywiście Michnik, który doczekał się kolejnego czasopisma poświęconego swojej osobie, zaraz po nim idzie TVN („nieformalny sojusznik Kwaśniewskiego i walczącej z IV RP Platformy”). Niewiele lepsi są ci, którzy – jak Monika Olejnik i Tomasz Lis – „zgrabnie przeszli granicę oddzielającą dziennikarstwo PRL od mediów III RP” – pisze Piotr Semka. Olejnik, Miecugow i inni „zgrabnie wyskoczyli” z drugiego czy trzeciego rzędu „propagandy rządów Jaruzelskiego”.

W tym samym numerze „Uważam Rze” Rafał Ziemkiewicz rozprawia się z renegatami prawicy, którzy zdradzili jedynie słuszny obóz. Ukryci za kryptonimami ze „Zniewolonego umysłu”, do złudzenia przypominają publicystów znanych kiedyś z poglądów prawicowych, jak Tomasz Wołek i Cezary Michalski, których w żaden sposób nie da się zaliczyć do rydwanu Jaruzelskiego, bo albo byli wtedy w opozycji, albo nosili koszulę w zębach. Michalski zdążył dostać pałką tylko raz, a szkoda, bo zostałby na prawicy.

Jakie z tego wnioski? Pierwszy – warto przeczytać dwie książki Davida Brocka, byłego amerykańskiego konserwatysty: „Oślepieni przez prawicę” i „Republikańska maszyna hałasu”, o tym, jak prawica zdominowała media i tzw. think tanki w USA. Drugi: nie warto się umizgiwać. Żeby TVN nie wiem jak szeroko otwierała swoje podwoje, zaproszeni z gościny skorzystają, ale i tak będą mówili, że to telewizja Tuska. Trzeba im po prostu oddać całą telewizję. Oni nie chcą być gośćmi – chcą znów być gospodarzami. Panie Walter, panie Solorz, panie Braun – na co czekacie? Wniosek trzeci – w Polsce jest tylko garstka uczciwych, niepokalanych dziennikarzy, którzy urodzili się wczoraj. Gdzie pracują dzisiaj – nietrudno zgadnąć. Wniosek czwarty: „Uważam Rze” nie wspomina, że jego antybohaterowie są w dorocznych plebiscytach pisma „Press” wybierani przez środowisko dziennikarskie jako dziennikarze roku, miliony telewidzów i radiosłuchaczy głosują na nich codziennie, a Jerzy Baczyński (któremu red. Semka też ma za złe) został nawet dziennikarzem dwudziestolecia. Uważam, że to boli najbardziej.

A lis łańcuchowy? Toż to wykapany marszałek Tito!

Polityka 24.2011 (2811) z dnia 05.06.2011; Felietony; s. 105
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną