Archiwum Polityki

Wydobycie z zapaści

Jakiś czas temu związkowcy z kopalni Halemba-Wirek w Rudzie Śląskiej złożyli zawiadomienie o kradzieży wielu tysięcy ton węgla ze zwałów tej kopalni. Afera wyglądała na grubą, gdyż – jak obliczono – do wywiezienia takiej ilości węgla potrzeba ok. 2 tys. wagonów towarowych, co w sposób naturalny kierowało podejrzenia na dyrekcję PKP i Ministerstwo Infrastruktury. Specjaliści upierali się co prawda, że ani kolej, ani resort infrastruktury pod rządami ministra Grabarczyka nie byłyby zdolne do przeprowadzenia tak poważnej operacji, nie wykluczyli jednak, że ktoś mógł wykorzystać nieuwagę PKP i przejąć 2 tys. wagonów, które przypadkowo znalazł na bocznicach.

Na szczęście wewnętrzne śledztwo w kopalni ustaliło, że do żadnej kradzieży nie doszło, a węgiel, który miał być jej przedmiotem, nie istnieje, gdyż w ogóle go nie wydobyto. Powodem jest fakt, że w kopalni Halemba-Wirek od jakiegoś czasu, obok rzeczywistego wydobycia węgla, miało miejsce wydobycie fikcyjne, będące efektem fałszowania raportów wydobycia. Podjęto je prawdopodobnie dlatego, że było tańsze, a uzyskany węgiel nie wymagał wywożenia na powierzchnię, w związku z czym nie można go było ukraść. W zasadzie jedyną wadą takiego węgla było to, że trudno było znaleźć na niego chętnych.

Kompania Węglowa, do której należy kopalnia Halemba-Wirek, twierdzi, że w fałszowanie raportów zamieszana jest jedna osoba, której stanowiska chwilowo nie ujawni. Trudno powiedzieć, ile takich osób działało w innych kopalniach i ile tysięcy ton węgla osoby te fikcyjnie wydobyły. Miejmy nadzieję, że nie okaże się, iż w wyniku takiej rabunkowej gospodarki na Śląsku wydobyto już większość całego węgla znajdującego się pod ziemią.

Polityka 09.2011 (2796) z dnia 25.02.2011; Felietony; s. 102
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną