Zapuśćmy brody! Nie gólmy się, dopóki Belgia nie stworzy rządu – zaapelował znany belgijski aktor Benoit Poelvoorde. Belgowie szybko podchwycili hasło i z kilkudniowym zarostem i transparentami nawołującymi do jedności kraju wyszli na ulice Brukseli.
Belgia nie ma rządu od blisko siedmiu miesięcy. Za bieżące sprawy wciąż odpowiada gabinet premiera Yvesa Leterme’a. A partie, które w czerwcowych wyborach osiągnęły większość, nie potrafią się porozumieć. Z jednej strony stoją socjaliści, którzy wygrali wybory we francuskojęzycznej Walonii, a z drugiej narodowi konserwatyści z Nowego Sojuszu Flamandzkiego, zwycięzcy w niderlandzkojęzycznej Flandrii, którzy torpedują kolejne propozycje kompromisu. Nie ma zgody w sprawie reformy państwa, większej autonomii dla regionów i źródeł ich finansowania oraz praw językowych i wyborczych frankofonów mieszkających we flamandzkich gminach.
Do tej pory mówiło się, że Belgię łączy piwo, piłka nożna i król. Flamandowie i Walonowie mają jednak własne gatunki piwa, a belgijski futbol odgrywa dziś drugorzędną rolę. Pozostaje więc król, który przez ostatnie miesiące wyznaczał kolejnych negocjatorów, mających pomóc w stworzeniu rządu. Jak na razie bezskutecznie. Może więc król powinien zacząć zapuszczać brodę?