Archiwum Polityki

Widowiskowe ujęcie

Mimo fatalnej sytuacji finansowej, policja działa coraz skuteczniej, bijąc wszelkie rekordy. „Gazeta Wyborcza” doniosła właśnie, że pełniący służbę sierżant sztabowy Andrzej T. z Białogardu doprowadził do zatrzymania samego siebie. Zatrzymanie nastąpiło podczas niedozwolonego chodzenia przez niego po torowisku, w związku z czym sierżant sztabowy był zmuszony wymierzyć sobie mandat wysokości 20 zł.

Interwencja sierżanta Andrzeja T. wzbudziła w środowisku policjantów gorące dyskusje. Z pierwszych ustaleń wynika, że funkcjonariusz ten był trzeźwy i czuł się dobrze, co niektórych zaskakuje. Inni nie widzą w tym nic dziwnego argumentując, że gdyby nie był trzeźwy lub nie czuł się dobrze, prawdopodobnie nie dałby rady siebie złapać, gdyż bez trudu by sobie uciekł.

Przykre natomiast, że koledzy sierżanta z policji próbują umniejszyć znaczenie czynu i podważyć jego sens. Twierdzą oni, że jego akcja, chociaż śmiała i bezkompromisowa, nie jest wynikiem męstwa, ale skrajnej desperacji będącej skutkiem zarządzeń miejscowego naczelnika wydziału prewencji ruchu drogowego. Otóż ogłosił on, że funkcjonariusze, którzy podczas służby nie nałożą przynajmniej jednego mandatu, poniosą konsekwencje służbowe. W tej sytuacji, twierdzą koledzy, sierżant sztabowy Andrzej T., zamiast ponieść te konsekwencje, wolał ponieść koszt 20 zł, wypisując sobie mandat.

Wyjaśnienia te nie przekonują. Nie wiem, czy nie biorą się one przypadkiem stąd, że koledzy zazdroszczą sierżantowi Andrzejowi T. operatywności. Prawda jest bowiem taka, że T. potrafił znaleźć się we właściwym czasie w miejscu, w którym doszło do wykroczenia, co dowodzi, że ma policyjnego nosa. W dodatku widząc, że popełniającym wykroczenie jest on sam, nie próbował sprawy tuszować, tylko wlepił sobie mandat, chociaż musiał wiedzieć, że wystawia się w ten sposób na pośmiewisko.

Sierżant sztabowy Andrzej T. pokazał, że wymierzanie sprawiedliwości policjant powinien zaczynać od siebie i że nie może on sobie pobłażać tylko dlatego, że jest na służbie. Liczymy na to, że inni policjanci pójdą tym samym tropem. Szczególnie ważne jest, aby możliwie szybko zatrzymali siebie i doprowadzili do najbliższego komisariatu ci funkcjonariusze, którzy pełniąc służbę odkryli, że biorą łapówki.

Polityka 51.2010 (2787) z dnia 18.12.2010; Felietony; s. 103
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną