Archiwum Polityki

Obrońcy chorych

Podczas wysłuchania publicznego na temat projektu ustawy o działalności leczniczej – najważniejszej z rządowego pakietu ustaw zdrowotnych – szefowa Ochrony Zdrowia NSZZ Solidarność przekonywała, że reprezentuje pacjentów, a oni nie zgadzają się na przekształcenia szpitali w spółki. Wsparli ją związkowcy z OPZZ, Sierpnia ’80, Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych oraz technicy medyczni elektroradiologii. Ci ostatni tak bardzo przejęci są losem chorych, że nie zgadzają się na zmianę przepisu o skróconym czasie pracy, który wprowadzono, gdy jeszcze urządzenia radiologiczne zagrażały ich zdrowiu. Technicy radiologii chcą więc nadal pracować tylko 5 godzin dziennie i trudno się dziwić, że liczą na poparcie pacjentów, bo jeśli 7,5-godzinny etat przywiąże ich na stałe do szpitala, to kto uruchomi aparaty w prywatnych placówkach?

Władze samorządu lekarskiego sprzeciwiają się planom reformy kształcenia lekarzy, bo w ich odczuciu zagraża to bezpieczeństwu zdrowotnemu Polaków. Pielęgniarki nie chcą przechodzić na kontrakty, aby nie tracić etatowych uprawnień z kodeksu pracy – i to też stanowi zagrożenie dla pacjentów. Jeśli wkrótce powstaną związki zawodowe szatniarzy, rejestratorek lub salowych, usłyszymy zapewne, że i oni jednoczą się dla dobra chorych. A tymczasem pacjenci to właśnie jedyna grupa na co dzień doświadczająca biedy w służbie zdrowia, której interesu nie ma kto bronić. W przeciwieństwie do kilkusettysięcznej armii personelu medycznego, którą przy każdej próbie reformy ogarnia lęk przed utratą wpływów i przywilejów.

Polityka 51.2010 (2787) z dnia 18.12.2010; Komentarze; s. 7
Reklama
Reklama