Około 10 osób ginie na polskich drogach każdego roku, a kilkaset odnosi rany wskutek zderzenia samochodu z dzikim zwierzęciem. Szanse przeżycia takiej kolizji dla zwierzęcia są minimalne. Nie wiadomo nawet, ile naprawdę jest takich wypadków. W ubiegłym roku tylko w Biebrzańskim Parku Narodowym zarejestrowano 21 łosi zabitych na drogach. Policja odnotowała 17,5 tys. kolizji ze zwierzętami, najwięcej w woj. mazowieckim (2 tys.), w wielkopolskim i lubelskim (po 1,5 tys.). Oprócz kotów i psów giną także jelenie, sarny, łosie, dziki, borsuki, rysie i jeże... Ale to szczątkowe dane, jak się szacuje, jedynie co czwarty kierowca zgłasza takie zdarzenie. Szczególnie niebezpiecznie jest jesienią i zimą, kiedy szybko zapada zmrok.
Mało kto wie, że zgodnie z prawem kierowca, który potrącił zwierzę, ma obowiązek mu pomóc lub zawiadomić jedną ze służb (tel. 112) o miejscu zdarzenia. Robią to Niemcy, Szwedzi, Kanadyjczycy, Polacy raczej rzadko. Gdy ruszamy w drogę, warto pamiętać, żeby:
zwracać uwagę na pobocza, bo mogą się tam znajdować zwierzęta; zwolnić i użyć klaksonu, gdy widzimy zwierzę na drodze;
ograniczać użycie długich świateł;
nie lekceważyć odblasków: reflektory pojazdu mogą się odbijać w oczach zwierząt;
zachować ostrożność, bo za pojedynczą sarną lub wilkiem zwykle podąża reszta stada;
nie zabierać zwierzęcia do samochodu; nie dotykać rannego zwierzęcia, lecz zaczekać na leśniczego lub weterynarza.
Strona www.zwolnij.wwf.pl gromadzi dane o wypadkach z udziałem zwierząt. Opisz, co ci się przydarzyło, może pozwoli to komuś uniknąć tragedii?