Archiwum Polityki

Święto – co po święcie?

Uwolniona po 7 latach z aresztu domowego i całkowitej izolacji Aung San Suu Kyi spotyka inną Birmę: jej Rangun nie jest już stolicą, od tygodnia obowiązuje nowa flaga i rządzi wyłoniona w pierwszych od 20 lat wyborach cywilna władza przebranych wojskowych (poprzednie wybory to ona wygrała, ale wojsko tego zwycięstwa nie uznało). Jej partia, która teraz ogłosiła bojkot wyborczy, została rozwiązana, a ponad 2 tys. działaczy opozycji siedzi w więzieniu. Przywódca buntu sprzed trzech lat mnich U Gambira odsiaduje wyrok 63 lat, a student Min Ko Naing – 65 lat.

Wojskowi, rządzący od pół wieku, chcą wyjść z izolacji. Nawet Birma, dziś Myanmar, musi się liczyć z opinią publiczną. To byłaby wersja umiarkowanie optymistyczna. Ale też gest wobec 65-letniej noblistki, ikony wolności i siły ducha, jak kiedyś Nelson Mandela i młody Lech Wałęsa, świadczy o dobrym samopoczuciu wojskowych i świadomości całkowitej kontroli sytuacji. W końcu Suu Kyi może znów trafić do aresztu, a sankcje nałożone przez ONZ da się przeżyć. Takie przekonanie, że wszystko jest pod kontrolą, zaprowadziły już wiele satrapii do klęski. Ale w Birmie ta droga może być długa i kręta. Wiele kluczy trzymają Chiny; na pewno nie po drodze im z miejscową krwawą juntą, ale doświadczeń w demokratyzowaniu tej części Azji nie mają zbyt wiele.

Polityka 47.2010 (2783) z dnia 20.11.2010; Flesz. Świat; s. 10
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną