Prezydent Barack Obama nie tylko musiał się pogodzić z porażką demokratów w turze wyborów przypadających na połowę jego prezydencji (patrz korespondencja z USA s. 51), ale również został pozbawiony tytułu najpotężniejszego człowieka na świecie. Magazyn „Forbes”, skądinąd znany z rankingów, uznał, że taki tytuł należy się nie Obamie, lecz chińskiemu przywódcy Hu Jintao. Lista jest zaskakująca – na trzecim miejscu, przed premierem Rosji Władimirem Putinem, znalazł się król Arabii Saudyjskiej, który wyprzedza zarówno kanclerz Angelę Merkel, jak i brytyjskiego premiera Davida Camerona. Pierwszy biznesman Bill Gates pojawia się na 10 pozycji, a magnat medialny Rupert Murdoch na 13, zaraz po prezydencie Rosji Miedwiediewie. Wróg publiczny nr 1 Ameryki Osama ibn Laden ulokował się na 57 miejscu przed prezesem FIFA Josephem Blatterem, a listę zamyka Julian Assange, redaktor WikiLeaks, którego przecieki przysporzyły tylu problemów wojskowym w Afganistanie.
Forbes” tłumaczy, że w rankingu godził kilka kryteriów: liczbę ludzi, na jaką dana osobistość ma wpływ, PKB kraju (w stosunku do przywódców politycznych) albo fortunę osobistą (dla biznesmenów) i zróżnicowanie sfer działalności (z tego powodu jeden z najbogatszych ludzi świata, założyciel IKEA, w ogóle się na liście nie znalazł). Listę zdominowali Amerykanie i Azjaci.
Polityka
46.2010
(2782) z dnia 13.11.2010;
Flesz. Świat;
s. 11