Archiwum Polityki

U nas i u sąsiadów

Złe wieści, niemal tradycyjnie, docierają przed sezonem zimowym z Zakopanego i okolic. Za to Słowacja narciarsko rozkwita.
Tatrzański Park Narodowy, pod naciskiem ekologów, zdecydował się nie udostępniać narciarzom i snowboardzistom dodatkowych terenów w okolicach Kasprowego Wierchu. Jeszcze na początku minionego sezonu TPN zaproponował wytyczenie w rejonie Kasprowego dwóch odrębnych obszarów. Tzw. Strefa Pierwsza objąć miała „tereny przygotowane maszynowo” (w praktyce dotychczasowe trasy w Kotłach Goryczkowym i Gąsienicowym). Strefa Druga – stoki Beskidu oraz Pośredniego Goryczkowego – przeznaczona byłaby dla miłośników jazdy w puchu. Nie byłaby ratrakowana ani też nie instalowano by tam wyciągów czy armatek naśnieżających. Eksperci Parku dowodzili, że rozwiązanie takie nie pogorszy „stanu siedlisk gatunków roślin i zwierząt, dla których ochrony wyznaczono obszar ochronny Natura 2000”.

Momentalnie zaprotestowali jednak ekolodzy. Sugerują, że byłby to pierwszy krok do budowy wokół Kasprowego „dużego ośrodka sportów zimowych, o co zabiega lobby narciarskie”. Grożą skargą do Komisji Europejskiej. W efekcie Rada Naukowa TPN zażądała dodatkowych ekspertyz. W odpowiedzi dyrekcja TPN ogłosiła niedawno, iż w najbliższym czasie takich analiz… nie przedstawi. Co oznacza, że pomysł na razie nie może zostać wdrożony. Więcej: nie wiadomo, czy Park w ogóle do niego wróci.

Prawdopodobnie w najbliższym sezonie nie będzie też można jeździć na zakopiańskiej Kotelnicy. Wedle nowego planu zagospodarowania przestrzennego, na tym sąsiadującym z Gubałówką stoku nie będą stawiane wyciągi narciarskie, bo grozi to ponoć „wylesieniem”. Zresztą z jazdą na Kotelnicy już poprzednio były problemy: właściciel istniejącego wyciągu nie mógł dogadać się z właścicielem jednej z działek, po której przebiegała nartostrada. Orczyk musiał został zamknięty. Podobne spory trwały latami na Gubałówce i Butorowym Wierchu.

Nie przez przypadek właśnie na Podhalu tak silnie oprotestowywane są plany wprowadzenia tzw. prawa szlaku. Polega ono na możliwości wytyczania tras narciarskich bez konieczności uzyskiwania zgody właścicieli działek. Prawo własności byłoby ograniczone w imię dobra publicznego, którym jest prawo współobywateli do wypoczynku i uprawiania sportu. W krajach alpejskich zwane jest też prawem śniegu – zgodnie z tradycyjnym uzasadnieniem, wedle którego śnieg jest darem natury, mogą więc z niego korzystać wszyscy.

W Ministerstwie Sportu trwają prace nad ustawą wprowadzającą takie rozwiązanie. Grupa właścicieli gruntów z Zakopanego i okolic, skupionych w Federacji Obrony Podhala (zasłynęła już m.in. kontestowaniem rozbudowy zakopianki), odrzuca jednak wszelkie pomysły zmian. Ideę prawa szlaku – niezależnie, jaki kształt miałoby przyjąć – uważają za „zamach na prywatną własność” i „pomysł wąskiej grupy cwaniaków z nartobiznesu”, którzy chcą „zrobić pieniądze” na cudzej ziemi.

Skądinąd także warszawski Sąd Administracyjny uznał, że w inwestycjach takich jak trasy, wyciągi narciarskie, instalacje dośnieżające, nie ma tzw. pierwiastka publicznego, a tym samym nie można na ich rzecz zabierać właścicielom gruntów. Tyle że koncepcja prawa szlaku dotyczy jedynie takich miejsc, które z uwagi na swą lokalizację są nie do ominięcia przy wytyczaniu nartostrady czy szlaku pieszego. Ograniczenie prawa własności byłoby dopuszczalne jedynie w ściśle określonym wymiarze. A konstytucja, choć gwarantuje własność, dopuszcza jej ograniczenie, gdy jest to konieczne m.in. ze względu na prawa innych.

W tym roku na poprawę poziomu swoich ośrodków zimowych Słowacy przeznaczyli 30 mln euro. Największą inwestycją była budowa 6-osobowych krzesełek w Tatrzańskiej Łomnicy. Kolejka wyposażona została w mechanizm uodparniający ją na podmuchy wiatru. Trasę długości 1889 m pokona w 7 min. Osłony przed wiatrem ochronią także pasażerów, a siedzenia będą podgrzewane.

Nowe, także 6-osobowe, krzesła ruszą także na Chopoku. Obsługiwać mają odcinek Zahradky-Priehyba, długości 1288 m. Czas jazdy wyniesie 5 min, a przepustowość – 2400 osób/godz. W obu stacjach zmodernizowano także system dośnieżania i tzw. inteligentne parkingi.

Nowe, 4-osobowe krzesła, na trasie długości 1100 m, wybudowano również na Kubińskiej Hali. Dzięki temu orawski SkiPark awansuje do czołówki słowackich ośrodków.

W sumie na Słowacji do dyspozycji narciarzy i snowboardzistów jest prawie tysiąc wyciągów i 63 kolejki linowe. W ponad stu ośrodkach zimowych działa sztuczne naśnieżanie (łącznie na 200 km tras).

Minusem mogą być co najwyżej ceny. Choć przykładowo za 6 dni jazdy na Chopoku trzeba zapłacić 156 euro, wysokie są koszty noclegów w tamtejszych hotelach. Można jednak znaleźć pakiet „7 noclegów w apartamentach Chopok ze skipasem” za niespełna 900 zł. Tak czy tak, stosunek jakości usług do ceny jest na Słowacji korzystniejszy niż na Podhalu.

Krzysztof Burnetko

Era rockerów

To może być przełom w konstrukcji nart na miarę wprowadzenia metalowych krawędzi czy carvingowego taliowania. Najzabawniejsze, że w istocie oznacza powrót do rozwiązań zastosowanych przez pionierów narciarstwa.

Rewolucję zaczęli zawodowcy, maniacy dziewiczego śniegu. Szukali miejsc jak najdalszych od ubitych ratrakami tras, ale też nart pozwalających pewnie jeździć w różnych warunkach – zarówno w głębokim śniegu, jak i po stokach zlodzonych, czasem stromych i wąskich.

W 2005 r., na spotkaniu dystrybutorów amerykańskiej marki K2 Shane McConkey, ikona freeride’u, zaprezentował dziwaczny wynalazek: do dziobów swoich nart Apache Chief zamocował stalową linkę, którą połączył z wiązaniami. Tłumaczył, że śnieg ma wiele wspólnego z cieczą, więc narty powinny mieć konstrukcję podobną do deski surfingowej. Stąd linka, która miała unieść dziób i przednie partie narty wyżej niż dotąd. Zainteresowani konstruktorzy wypróbowali mnóstwo wariantów uniesienia nosków i piętek oraz sztywności nart. Chodziło o to, by sprawdzały się nie tylko w puchu, ale w różnych warunkach. Efektem były narty Pontoon, których konstrukcję nazwano rocker.

Jak tłumaczył w „Magazynie NTN Snow&More” Piotr Gąsiorowski, freeride’owiec i znawca technologii sprzętu sportowego, w rockerach dziób narty podczas jazdy sam wynurza się ponad śnieg, dużo łatwiej więc manewruje się nią, jeśli podłoże jest miękkie i głębokie. Z kolei część środkowa narty jest minimalnie tylko taliowana (wcięta) i płasko przylega do podłoża. Piętki natomiast też są wygięte w górę oraz dużo węższe niż dzioby i środek nart – w rezultacie te doskonale trzymają także w ciętym skręcie na przygotowanych stokach.

W czerwcu miałem okazję pierwszy raz wypróbować rockery. Warunki były akurat fatalne: śnieg ciężki i mokry. Jednak oparte na technologii rocker K2 Rictor (na zdjęciu powyżej) spisywały się doskonale.

Kolejne firmy – Salomon, Atomic, Rossignol, Elan itd. – zaczęły wprowadzać technologię rocker także w nartach grupy all mountain, przeznaczonych dla zwykłych narciarzy. Tyle że różnie ją nazywają. A w sieciach Sport 2000 i Intersport ok. 60 proc. oferowanych w tym sezonie nart to rockery, a tylko 40 proc. – tradycyjne carvingi. KB

Polityka 46.2010 (2782) z dnia 13.11.2010; _PUSTY_; s. 72
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną