Pewnie! Przekonują dr Agnieszka Jankowiak-Maik, Babka od histy, i Boguś Janiszewski, autorzy antypodręcznika „Skąd się wzięła Polska?”. Znani i lubiani twórcy i edukatorzy proponują, żeby historii Polski uczyć, unikając patosu i narodowego narcyzmu, trzymać się tego, co z pewnością wiadomo, a resztę dopowiadać ostrożnie. Językiem, który dla młodych jest naturalny, zrozumiały i dowcipny.
Na czym skupiają się ludzie w szkole? Nie czarujmy się: na przetrwaniu. Ale można to przełamać – tu i teraz. Do zestawu narzędzi należą praktyki uważności, inaczej mindfulness – sposób podchodzenia do rzeczywistości, który w ostatnim czasie stał się modą, ale jedną z tych bardziej pozytywnych.
Jeśli jakiś nauczyciel sądzi, że uczy miernoty, to bardzo się myli. To raczej system podstaw programowych i metod ich realizowania próbuje zamienić uczniów w miernoty, a oni się nie dają.
Bullying to jedna z najbardziej szkodliwych form przemocy rówieśniczej, nie można go bagatelizować – ostrzega psycholożka dr Małgorzatą Wójcik.
Osiemnastoletni Bartek z Łodzi wywalczył sobie i swoim rówieśnikom prawo usprawiedliwiania szkolnych nieobecności. Nie każdy wie, że pełnoletnie dziecko dysponuje pełnią praw nie tylko w szkole, ale także w domu. A jego związek z rodzicami ma, zdaniem prawników, charakter towarzyski.
Lego i Logos. Dziecinne klocki i filozoficzny dialog. Herakles na rozstajnych drogach i Lord Vader z „Gwiezdnych wojen” wybierający ciemną stronę mocy. Te na pozór nieprzystające elementy zostały połączone w program nauki filozofii, dający się stosować nawet w najmłodszych klasach podstawówki.
Gimnazja miały upowszechnić edukację. Wyrównać szanse. Przedłużyć o rok obowiązkową naukę. Chronić maluchy przed dojrzewającymi nastolatkami, grupując tych ostatnich w osobnej szkole. Okazało się zaś, że stały się wychowawczą bombą i wylęgarnią problemów.
Na samym początku kampanii wyborczej szkolnictwo wyglądało na opuszczone pole walki. Kurz po dawnych bataliach – o religię w szkołach, o nauczanie seksualne, o kształt nowej matury – jak się wydawało, całkiem już opadł. Poświęcone edukacji fragmenty programów wyborczych wyglądały niczym wypłowiałe sztandary z dobrze znanymi hasłami, zobowiązującymi szkoły nauczać i wychowywać w określonym duchu. A przecież jest o co powalczyć.
Wyniki tegorocznych matur z matematyki były złe. Minister patrzy w przyszłość optymistycznie, a eksperci biją na alarm, chociaż różnią się w diagnozach. Sprawa jest poważna, ponieważ w nowym roku szkolnym może zapaść decyzja, że matematykę będą zdawali obowiązkowo wszyscy maturzyści.
Stany Zjednoczone są dziś supermocarstwem, z którego potęgą nikt się nie może mierzyć. Ale czy jest to zasługą amerykańskich szkół świetnie przygotowujących młode pokolenie do życiowego sukcesu? Niekoniecznie. Amerykański system edukacji ma od wielu dziesięcioleci złą prasę. Skąd więc ta potęga?
Przedstawiamy obszerne fragmenty eseju, który zdobył pierwszą nagrodę w naszym konkursie „Tolerancja. Zgoda na inność”, zorganizowanym wspólnie ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego, Wydawnictwem Szkolnym PWN i Radiem Bis w ramach projektu bdquo;Lekcja z Polityką”
Piotr był otoczony przez dorosłych. A może nawet osaczony. Nauczyciele, ksiądz, dyrektorka. Ich konflikty. Ich ambicje. Ich złe humory. Ich pochopne słowa. Jak to w szkole.
Tegoroczni maturzyści dostali za swoje i za cudze. Ale przecierają drogę kolejnym rocznikom, którym już pójdzie łatwiej.
Prezydent Chirac odwołując premiera Raffarina dziękował mu za przeprowadzenie dwóch reform, emerytalnej i zdrowotnej. O trzeciej nie wspomniał. I nic dziwnego, bo reformę oświaty, zwłaszcza matur, przyjęto fatalnie.
Przyjechali do Wrocławia jako turystyczna grupa o zacięciu ekologicznym. W rzeczywistości – uczniowie elitarnego, działającego półoficjalnie liceum w Mińsku. Podczas ich pobytu w Polsce prezydent Łukaszenko wydał dekret o wyrzucaniu ze szkół zaangażowanych opozycyjnie uczniów. Ale oni się nie boją.
Maturzyści 2005 bujają się na huśtawce nastrojów od :) do :(. Wielu już od połowy kwietnia. Matury dawno za nimi, ale jeszcze nikt nie wie, czy zdał. Jedyny znany stopień to piątka z minusem, którą wystawił sobie minister edukacji.
Polscy uczniowie, już zjednoczeni z Europą, mieli mieć lepszy dostęp do edukacji dzięki nowym systemom stypendialnym. Aż dwóm, stworzonym w 2004 r. Nie zadziałał żaden: ani unijny, ani rządowy.
Nowa matura przypomina wystawną operę – wydaje się trwać bez końca. Spektakl egzaminacyjny, rozdęty w czasie, ciągnie się już miesiąc. Dla maturzystów zaczyna się teraz czas najgorszy: wyczekiwania na wyniki i nerwowego obliczania, czy ze zdobytymi punktami ma się szansę na studia.
Pierwsza runda nowej matury – piętnastominutowe oracje na wybrany zawczasu temat – rozpocznie się 18 kwietnia. Jednak gorączka egzaminacyjna ogarnia już nie tylko 320 tys. dziewiętnastolatków – maturzystów. Około miliona trzynastolatków szóstoklasistów i szesnastolatków gimnazjalistów zdaje tej wiosny sprawdziany końcowe. Pewnie nie ma takiej rodziny, w której ktoś by czegoś teraz nie zdawał. I nie ma takiej szkoły, której nie ogarnąłby przynajmniej lekki paraliż z powodu kampanii egzaminacyjnej.
Jak to się dzieje, że w Polsce mimo nikłej tradycji informatycznej mamy tylu niebywale zdolnych młodych informatyków? Tego nie da się wytłumaczyć działaniem czystego przypadku.
Zwykle na kilka tygodni przed maturą na uczniowskiej giełdzie pojawiały się tematy-pewniaki. Nowa formuła egzaminu z języka polskiego – piętnastominutowa, zawczasu przygotowana prezentacja – zrewolucjonizowała ową giełdę. Teraz jest to rynek gotowców. Popyt i podaż są spore.
Trafiają z normalnych szkół do specjalnych jak do jakiegoś koszmarnego getta. Za słabi po jednej stronie, po przejściu na drugą stają się naprawdę niepełnosprawni w sensie społecznym, bo odcina im się przede wszystkim zawodową przyszłość.
Miało być dwa razy mniej nerwów: nowa matura powinna otwierać drogę na studia. Już wiadomo, że tak nie będzie.