Pewnie! Przekonują dr Agnieszka Jankowiak-Maik, Babka od histy, i Boguś Janiszewski, autorzy antypodręcznika „Skąd się wzięła Polska?”. Znani i lubiani twórcy i edukatorzy proponują, żeby historii Polski uczyć, unikając patosu i narodowego narcyzmu, trzymać się tego, co z pewnością wiadomo, a resztę dopowiadać ostrożnie. Językiem, który dla młodych jest naturalny, zrozumiały i dowcipny.
Na czym skupiają się ludzie w szkole? Nie czarujmy się: na przetrwaniu. Ale można to przełamać – tu i teraz. Do zestawu narzędzi należą praktyki uważności, inaczej mindfulness – sposób podchodzenia do rzeczywistości, który w ostatnim czasie stał się modą, ale jedną z tych bardziej pozytywnych.
Jeśli jakiś nauczyciel sądzi, że uczy miernoty, to bardzo się myli. To raczej system podstaw programowych i metod ich realizowania próbuje zamienić uczniów w miernoty, a oni się nie dają.
Bullying to jedna z najbardziej szkodliwych form przemocy rówieśniczej, nie można go bagatelizować – ostrzega psycholożka dr Małgorzatą Wójcik.
Rozmowa z dr Anną Gizą, socjologiem z Instytutu Socjologii UW
Skończył się rok szkolny, podczas którego nie rozwiązano żadnego poważnego problemu polskiej edukacji. Strawiono go na czczych obietnicach i wielkich, pustych słowach.
Rok szkolny 2005/2006 zaczął się od rządowej deklaracji o objęciu 5-latków obowiązkiem przedszkolnym, a skończył odwołaniem całej akcji. A jednak przedszkoli przybywa. Rok 2005 był pierwszym, gdy więcej ich otwarto, niż zlikwidowano. Tyle że powstają z konieczności poza oficjalnym systemem edukacji.
Polska młodzież jest wystarczająco polska. I patriotyczna.
Agresja przepełnia dziś szkołę. Uczniowie atakują kolegów. Nauczyciele atakują uczniów. A uczniowie – coraz śmielej – nauczycieli. Ich z kolei atakują rodzice. Szkoły przypominają stadiony piłkarskie, z tym że tam panują jaśniejsze reguły gry. Dla nowego ministra edukacji Romana Giertycha sposobem na uzdrowienie szkoły jest blokada komputerów przed pornografią, a środkiem na szkolną agresję – elektroniczny monitoring i kamery. Do tego dochodzi projekt PiS sankcjonujący kary cielesne w szkole. Taka terapia budzi przerażenie, jest wyrazem absolutnej nieudolności i bezradności władzy.
Gdyby na egzaminie dojrzałości – tak jak było dawniej – pisało się rozprawkę, można by zadać niebanalny temat: „Nowa matura a polski charakter narodowy”. Sprawdzian ten bowiem ujawnia nasze typowe przywary: niezborność poczynań, rozrzutność i nieumiejętność nauki na błędach.
Rozwiązanie problemu zajęć z etyki może nie być zbyt etyczne
Ryk kibiców lub żołnierzy wychodzących do cywila, fałszowane kolędy czy piosenki przy ognisku – pod względem umiejętności śpiewania jesteśmy w światowym ogonie. Powinno się chyba ogłosić akcję „śpiewać po ludzku”. Na razie mamy program Śpiewająca Polska.
Nie wiemy na sto procent, czy podręczniki zdrożeją o 25 proc.
W oświacie też wszystko ma być załatwione odgórnie, centralnie i generalnie
Dodatkowe płatne lekcje, tak zwane korki, biorą już nie tylko maturzyści i gimnazjaliści, coraz częściej uczniowie szkół podstawowych. I studenci, którzy dotychczas z korepetycji raczej się utrzymywali.
PiS, LPR i Samoobrona biorą się za wychowywanie. W pakcie stabilizacyjnym partie uzgodniły, że odpowiedzią na kryzys wychowawczy, niedostatek patriotyzmu i brak autorytetów dla dzieci i młodzieży będzie Narodowy Instytut Wychowania (NIW). Atmosferę podgrzewa zapowiedź MEiN, że ocena z zachowania będzie brana pod uwagę przy promocji ucznia do następnej klasy.
Po 15 latach obecności religia wrosła w szkolny pejzaż. Społeczne emocje, które towarzyszyły jej wprowadzaniu, wypaliły się. Dzieci z niewierzących domów zapisują się na religię, żeby się nie wychylać. Niechodzący – a jest ich ledwie kilka procent – przeczekują w bibliotekach, bo alternatywa w postaci obiecanej etyki nie została stworzona. Ale i to już nie wywołuje protestów. Dopiero ostatnie zapowiedzi płynące z Ministerstwa Edukacji i kręgów kościelnych: pomysł wliczania religii do średniej ocen, jej obecność na maturze czy powstanie Narodowego Instytutu Wychowania, opartego na wartościach chrześcijańskich, obudziły dawne spory. Czy powróci wojna religijna?
Obniżenie cen podręczników szkolnych było jednym ze sztandarowych haseł Prawa i Sprawiedliwości podczas kampanii wyborczej. Hasło piękne, warto tylko się zastanowić, jak je realizować, żeby nie zrobiło się gorzej, niż jest.
Warszawskie elitarne gimnazja, działające przy najlepszych liceach, gdzie o jedno miejsce ubiega się niekiedy ośmiu dwunastolatków, dostały z ratusza ultimatum: likwidacja lub rejonizacja. Ministerstwo Edukacji zapowiada, że przyjrzy się sytuacji w całym kraju. Czyżby najlepsze gimnazja były nielegalne?
Rząd ogłosił, że za dwa lata edukacja szkolna ma się zaczynać w wieku sześciu lat. Przedtem dzieci muszą się podkształcić w przedszkolu. Słusznie, bo wczesna edukacja to cywilizacyjna konieczność i tylko tak możemy wyrównać szanse dzieci ze wsi. To tam trzeba głównie budować przedszkola. Tylko jakie i jak?
Dyrektorzy szkół przestali ważyć słowa, gdy mowa o kuratorach oświaty. Cenzor, powiadają, odległy od uczniów i nauczycieli o tony dokumentów. Zamiast pomagać – wymyśla, miesza, przeszkadza. Kuratorzy twierdzą, że to zamach na nich – strażników polityki oświatowej państwa.
Szkoły publiczne w USA znów stały się polem bitwy między obrońcami teorii ewolucji a chrześcijańskimi fundamentalistami, którzy domagają się, by dzieci nauczano również kreacjonizmu.
Coraz częściej władze lokalne przekazują szkoły państwowe stowarzyszeniom i fundacjom. W ten sposób można ominąć Kartę Nauczyciela i oświata wychodzi gminie taniej. Ale czy lepiej?