Recenzja wystawy: „Latająca pędzlarka”
Martyna Czech powraca w najwyższej formie malarskiej.
Martyna Czech powraca w najwyższej formie malarskiej.
Stołeczny Zamek Królewski coraz śmielej sięga po wystawy sztuki współczesnej i nowoczesnej. Oczywiście czyni to z właściwą sobie powagą, namaszczeniem, dystynkcją.
Artystycznie robi się z tego niezły miszmasz.
Wyśmienite dzieła sprowadzone ze świata, potęga Jagiellonów i galerii prywatnych, które wypełniały lukę po placówkach przejętych przez PiS. Autorskie podsumowanie 2023 r. na rynku sztuki.
Stołeczna wystawa nie jest może obszerna, ale bardzo bogata w treści.
Bohater tej wystawy, Leszek Sobocki, za rok skończy 90 lat. Ale nie tylko z tego powodu można go obwołać klasykiem współczesnego polskiego malarstwa.
Jeżeli wystawa ma tak nieatrakcyjny tytuł, a ponadto rytualnie jubileuszowy charakter (stulecie objęcia przez artystę stanowiska profesora na warszawskiej uczelni), to trzeba wiele dobrej woli, by mimo to ją zwiedzić. Ale przemóc się warto.
Niech nikogo nie zmyli tytuł wystawy i bliskość jasnogórskiego klasztoru.
Jeśli Malta, to urlop? Nie tylko. Ta wystawa jednym przypomina, a drugim uświadamia, że ta niewielka wyspa to także wielkie dziedzictwo kultury.
Wyśmienita kolekcja, a kilka obrazów to prawdziwe skarby polskiej sztuki.
Obie wystawy otwarto niemal równocześnie i choć całkowicie od siebie niezależnie, to jednak łączy je zaskakująco wiele kontekstów, faktów, znaczeń.
Wyłącznie prace Picassa z czasów, gdy właściwie już tylko bawił się sztuką, powielał niektóre motywy, wygodnie moszcząc się na laurach.
Każdy może doświadczyć ciekawej, różnorodnej i ważnej wystawy.
Na potrzeby tegorocznego festiwalu „Warszawa w Budowie” należałoby jednorazowo zmienić jego nazwę na „Świat w ruinie”.
To nie tylko najważniejsza, ale wręcz jedyna tego typu impreza w Polsce (a podobno w całej Europie Środkowo-Wschodniej).
Jak to często bywa, rzeczywistość przerosła wyobraźnię.
Zgodnie z zapowiedziami Muzeum Karykatury od września wymieniło część prezentowanych prac Bohdana Butenki i ruszyła jesienna odsłona retrospektywnej wystawy zmarłego cztery lata temu rysownika.
Janusz Janowski, dyrektor Zachęty, a w tym przypadku także kurator wystawy, konsekwentnie pakuje galerię w wehikuł czasu i przenosi w przeszłość.
Ta wystawa to idealna ilustracja, jak wyglądałaby cała współczesna sztuka, gdyby nie było postępu.
Krajobrazy i sytuacje z życia codziennego wsi oglądamy tu nie w szarzyźnie, ale w jaskrawych i wyrazistych kolorach.