Recenzja wystawy: "Lex is more. Lex Drewiński"
Drewiński to artysta, który ze szczególnym upodobaniem i umiejętnością potrafi korzystać z takich narzędzi perswazji, jak ironia i groteska.
Drewiński to artysta, który ze szczególnym upodobaniem i umiejętnością potrafi korzystać z takich narzędzi perswazji, jak ironia i groteska.
Merytorycznie ta wystawa to radosny miszmasz epok, stylów i tematów.
Wystawa nie jest jakimś artystycznym rarytasem, bo Dwurnika wystawia się w Polsce dość regularnie. Kogo jednak dotychczas ominęły te prezentacje, ten czasu poświęconego wystawie z pewnością nie uzna za stracony.
Z góry uprzedzam: to nie celebrycka wystawa, tematem której jest to, jak mieszkają najbogatsi Polacy.
Kawał wyśmienitego warsztatu fotograficznego w wykonaniu czterech mistrzów obiektywu: Konstantego Jarochowskiego, Wiesława Prażucha, Władysława Sławnego i Jana Kosidowskiego.
Gdyby szukać w polskiej kulturze XX w. twórców najbardziej uniwersalnych, a równocześnie kreatywnych, to wybór padłby zapewne na Franciszkę i Stefana Themersonów.
Wypada zacząć od krótkiego przypomnienia. Formacja artystyczna Gruppa istniała między 1982 a 1992 r., a jej legenda zdaje się, wraz z kolejnymi dekadami, coraz bardziej umacniać.
Gdybym miał wskazać kilku najbardziej niedocenianych w kraju rodzimych artystów, zapewne znalazłby się w tej grupie Lech Majewski.
Bywało, że Prezydent RP obejmował patronat nad tą czy ową wystawą. Ale nie przypominam sobie, by ekspozycję zorganizował u siebie w pałacu.
Po cichu, niemal niezauważenie, wyrósł Oskar Dawicki na czołowego polskiego performera. Ba, osiągnął to, czego żadnemu artyście przed nim nie udało się osiągnąć: stał się głównym bohaterem powieści („W połowie puste”), a ostatnio także filmu fabularnego, w którym – nawiasem mówiąc – gra samego siebie („Performer”).
Zamysł był następujący: sprowadzić do Polski uznanego kuratora, który patrząc świeżym, nieskalanym lokalnymi zawiściami i układzikami okiem, wybierze sobie jakiegoś naszego, w miarę młodego, artystę i przygotuje mu wystawę.
Trudno w to uwierzyć, ale w największym muzeum w stolicy Dolnego Śląska nie można było obejrzeć europejskiej sztuki od ponad 20 lat
W ramach festiwalu Art Fest doczekał się u nas prezentacji jeden z najciekawszych mistrzów fotografii artystycznej ostatniego półwiecza – Czech Jan Saudek.
Prace o poważnym przesłaniu i niełatwe w odbiorze. Mówiące o najtrudniejszych ludzkich doświadczeniach i emocjach – śmierci, bólu, cierpieniu.
Sobczak lubi pracować cyklami, drążyć temat, oglądać rzeczy z różnych stron.
Trudno się na tej ekspozycji, choć tak bogatej, nudzić choć przez chwilę.
Dla miłośników literatury to przede wszystkim pisarz, ale amatorzy sztuki wielce cenią sobie jego niezwykłe, pełne surrealistycznego ducha kolaże.
Reklama na ulicach Warszawy od XIX w. do dziś.
Twórców łączy tylko jedno – ów tytułowy samozapłon, powstały ze zderzenia świata zewnętrznego z indywidualnym talentem i wizją.
Wyboru prac na wystawę dokonała sama artystka. Reprezentują one różne etapy jej twórczości, od prac studenckich po najnowsze.