Recenzja wystawy „Magia kwadratu”
Zaskakuje to, jak fascynujący i różnorodny może być świat oparty na prostym i zdawałoby się nudnym kwadracie.
Zaskakuje to, jak fascynujący i różnorodny może być świat oparty na prostym i zdawałoby się nudnym kwadracie.
Przypomnienie kilku niezwykłych fenomenów funkcjonujących na styku kultury ludowej i oficjalnej polityki kulturalnej.
Jest tu sporo oczywistości, nieco dociekliwych badań i statystyk, ale wszystko razem sprawia piorunujące wrażenie.
Odkrywanie malarstwa węgierskiego, które ciągle jest w Polsce słabo znane, to zapewniam duża estetyczna frajda.
Pomysł, by rocznicę uczelni uczcić wystawą pokazującą najcenniejsze zasoby jej biblioteki, wydaje się wyśmienity.
Zarówno konstruktywizm, jak i Bauhaus reprezentują estetykę, którą trudno skojarzyć z dorobkiem Kantora. A jednak i ku nim artysta się skłaniał.
Demonstrowanie, pikietowanie czy wszelakie zorganizowane przemarsze przez miasto były w ostatnich latach naszą narodową specjalnością. Ta wystawa jest więc bardzo na czasie.
Na wystawę zaprasza plakat z wizerunkiem Alicji Boniuszko, wielkiej indywidualności polskiego baletu.
Wystawa pokazuje nie tylko dorobek Strobla, ale kulturę materialną i duchową Wrocławia w pierwszej połowie XVII w. i ówczesne ambicje, by przynależał on do elity europejskich miast.
Tym razem zapraszają aż 23 stołeczne galerie, z wyjątkowo zróżnicowaną ofertą artystyczną, od klasyków awangardy po szeroką reprezentację znanych lub dopiero przebijających się do świadomości widzów artystów młodszych pokoleń.
Wystawa jest próbą udowodnienia, że informacje na temat rychłego zgonu książki są przedwczesne i przesadzone.
Zabawa wymaga dłuższego pochylenia się nad eksponatem, pogłębionej refleksji, analizy, kojarzenia, wyciągania wniosków.
Bohater tej wystawy to postać pełna sprzeczności, wymykająca się jednoznacznym przypisaniom. Nosi historyczne rosyjskie nazwisko, ale jest Białorusinem i Rosjan nienawidzi.
Wystawa jest kolorowa, zaskakuje różnorodnością. Od stworów pluszowych po metalowe, od zdjęć po rzeźby, od obrazów i kostiumów po zapisy performance’ów.
Możemy powspominać Dudę-Gracza. I to w imponujący sposób, na dużej retrospektywnej wystawie zawierającej 250 dzieł, od najwcześniejszych, po te powstałe tuż przed śmiercią.
Jak bardzo to wszystko zbliża się do prawdziwego ducha owych spotkań? Nie wiem. Ale cieszę się, że zdecydowano się na ów ekspozycyjny eksperyment.
Kościół nękany przez komunistyczny system potrafił być bardziej nowoczesny niż ten dzisiejszy – hołubiony i wspierany.
Ta tradycyjnie zaaranżowana wystawa jest skierowana raczej do miłośników architektury niż przypadkowych widzów.