Recenzja wystawy: „Magdalena Abakanowicz, Obecność. Istota. Tożsamość”
Dotykająca kwestii zasadniczych, poważna i głęboka sztuka Abakanowicz zawsze warta jest uwagi, a tu mamy jeszcze wystawę przygotowaną z rozmachem.
Dotykająca kwestii zasadniczych, poważna i głęboka sztuka Abakanowicz zawsze warta jest uwagi, a tu mamy jeszcze wystawę przygotowaną z rozmachem.
Widz na tej wystawie staje przed potrójnym estetycznym wyzwaniem.
Na wystawie postanowiono przypomnieć, jak przenikały się i wzajemnie inspirowały wszystkie formy aktywności artystki – stąd rzeźby, kostiumy teatralne, szkicowniki, a nawet osobiste przybory malarskie.
Duże przekrojowe wystawy sztuki zawsze budzą największe emocje pytaniem: kogo wybrano, a kogo pominięto? Tym razem kurator użył zgrabnego fortelu, który zdjął z niego odpowiedzialność za owe wybory.
Autorowi udało się stworzyć własny, intrygujący, niepowtarzalny, ale i łatwo rozpoznawalny styl.
Przygotowano ekspozycję, która na pewno nie znudzi, choć uważnego widza może prawdziwie zmęczyć.
Nieograniczona przestrzeń, a równocześnie klaustrofobiczne zniewolenie. Symboliczne i symptomatyczne.
Młodzi chętnie pochylają się nad rozterkami duchowymi, estetycznymi aspektami otaczającej nas rzeczywistości.
Wystawa w MSN w oryginalny sposób, wymagający od widzów niemałej gimnastyki intelektualnej, pomaga zrozumieć problemy Wschodu i skraca dystans.
Młodych może i zachwyci opowieść o meblościance, ale starsi wiedzą, że było jeszcze ciekawiej.
Całość ogląda się z wielką przyjemnością.
Wiek XIX szczególnie obfitował w estetyczne mody i trendy, a wszystkie one znajdowały odzwierciedlenie także w meblach.
Na wystawie portret miasta tworzy sama sztuka, głównie symbolizmu i impresjonizmu, reprezentowana pracami takich gwiazd jak Boznańska, Fałat, Malczewski, Wyczółkowski, Tetmajer i wielu innych.
W galopadzie myśli, obrazów i pomysłów dzisiejszego świata Kamoji jest niewzruszony, zaprasza do medytacji. Warto spróbować.
Niczym meteoryt (tylko 10 dni ekspozycji) przemknie przez stolicę wystawa finalistów kolejnej edycji jednego z najważniejszych konkursów sztuki adresowanych do studentów IV i V rocznika wyższych szkół artystycznych.
Obie wystawy to prawdziwa uczta dla oczu.
Kilkadziesiąt figur, które stanowią wyrzut sumienia, przestrogę, apel o człowieczeństwo.
Dużo tu wątków przemiany i duchowego oczyszczenia, z ogniem w roli głównej.
Wystawa pozostawia uczucie niedosytu, co nie jest zarzutem wobec kuratora, ale wyrazem uznania: chciałoby się więcej.
Wystawa ma charakter retrospektywny i budzi podziw rozmachem.