Recenzja spektaklu: "Milczenie o Hiobie", reż. Piotr Cieplak
Forma spektaklu jest mieszanką: teatru, performance’u, wykładu, koncertu oraz czytanych fragmentów wywiadów z Markiem Edelmanem i Andrzejem Stasiukiem.
Forma spektaklu jest mieszanką: teatru, performance’u, wykładu, koncertu oraz czytanych fragmentów wywiadów z Markiem Edelmanem i Andrzejem Stasiukiem.
Można by zamknąć oczy i słuchać pięknej muzyki, ale większość głosów pozostawia wiele do życzenia.
Zadowoleni ze spektaklu wyjdą fani kabaretowego przerysowania, min, seksualnych aluzji i udawania pijanych.
Czterogodzinny spektakl wypełniają słowa, słowa, słowa.
Poruszający zbiorowy portret inteligencji cierpiącej na syndrom niespełnienia.
Spektakl jest jednym z serii przygotowywanej na zbliżający się Rok Szekspirowski.
Dostajemy satyrę na hipsterów, a fakt, że rozgrywa się na tle kaplicy czaszek, to za mało, żeby nabrała głębi.
Wspaniały aktorski koncert.
Dzieło broni się jako całość, choć zmieniło nieco charakter.
Wciąga opowiadana przez piosenki historia o uczuciu osobowości zbyt różnych, by mogło przetrwać.
Inteligentna stylizacja ludowa, w kostiumach, muzyce, choreografii i języku daje widowisku oddech i siłę metafory.
Zasilana prochami nocna odyseja Parchy i Dżiny po Polsce C.
Trudno mówić tu o spektaklu, to raczej zlepek scen, niewysokich lotów kabaret.
Poemat miłosny, arabska baśń i seans psychoanalityczny.
Czołówka polskich aktorów bawi się swoimi rólkami. A piosenki Marianowicza i Wasowskiego w ich wykonaniu mają urok starych bibelotów.
Problemem staje się gra aktorów uwięzionych nie tyle w swojej męskości czy kobiecości, co w jakiejś manierze aktorskiej polegającej na wykrzykiwaniu kwestii.
Spektakl Jakuba Krofty to dowód na to, że przeniesienie estetyki filmowej na teatralne deski w skali 1:1 to przepis na katastrofę.
Spektakl jest przeplatanką piosenek i scen z życia Kaliny Jędrusik.
Obraz jest konsekwentnie budowany z prostych, a wyrafinowanych elementów, kostiumów o symbolicznych barwach oraz ruchu scenicznego, innego w przypadku każdej z postaci.
Ostatnia opera 80-letniego Verdiego „Falstaff” nie jest w Polsce grywana tak często, jak na to zasługuje.