Recenzja spektaklu: „Kupiec wenecki”
Inscenizacja Warnera jest dość problematyczna: przenosi akcję z Wenecji do edwardiańskiej Anglii, w scenie prześladowania Shylocka reżyser przebiera prześladowców w mundury i w stroje Ku-Klux-Klanu.
Inscenizacja Warnera jest dość problematyczna: przenosi akcję z Wenecji do edwardiańskiej Anglii, w scenie prześladowania Shylocka reżyser przebiera prześladowców w mundury i w stroje Ku-Klux-Klanu.
Atrakcji wizualnych i muzycznych w spektaklu nie brakuje, wszystkie są jednak podobnej jakości – spod znaku wygłupu i oczywistości.
Wszystko jest jak trzeba, nawet zima i śnieg, łącznie z nieprzewidzianymi efektami akustycznymi, wywoływanymi przez maszynę do robienia dymu.
Autor nie miał pomysłu, jak ten cały królewski sztafaż Schillera, dziś zupełnie egzotyczny, przełożyć na uniwersalną historię o żądzy władzy.
Odcienie synowsko-matczynej miłości i nienawiści.
„(A)pollonia” to spektakl niezwykle ważny.
Autorzy „Czerwonego Zagłębia” przewodnikami po losach Sosnowca i okolic uczynili dwóch wesołych staruszków. W ich opowieści Piłsudski i Stalin, jedząc zupę na dworcu w Sosnowcu, dyskutują o wolności, polskości i rewolucji.
Czy można zrobić trzygodzinny spektakl ze szczątkową fabułą, bez dramaturgii, złożony z grepsów, gagów i przaśnych teledysków na żywo, ale z playbacku?
Tematem spektaklu jest współczesna rodzina, której każde pokolenie zostało ukształtowane w innej rzeczywistości.
Miks skeczy, scenek i piosenek.
Jest śmiesznie, przaśnie i obscenicznie, ale bywa też lirycznie.
Dobrze napisana, współczesna francuska komedia, z wyrazistymi charakterami i przemyślanymi zwrotami akcji, w rozrywkowy sposób podejmująca ważny i aktualny temat.
Żmudne i nudne śledztwo w sprawie, której rozwiązanie jest znane od 2,5 tys. lat.
Absurd i surrealizm płynnie łączą się z całkiem poważnymi pytaniami o stan demokracji i przyszłość Polski.
Szkoda, że ten majestatyczny spektakl praktycznie nie ma zakończenia.
Zgrana do cna prawda o polityce jako męskiej, napędzanej testosteronem walce o władzę.
Polski Balet Narodowy zwykle zajmuje się tańcem bardziej nowoczesnym, ale od czasu do czasu przypomina również balet klasyczny i ma z tego sporo przyjemności.
Rozkręca się powoli, ale kiedy już ruszy, teatralna baśnio-ballada Masłowskiej i Glińskiej porywa i dzieci, i dorosłych.
Eurypides opowiedziany językiem ośmiolatków – dwóch synów Medei i Jazona.
Co grałyby warszawskie teatry, gdyby nie było telewizji, która w kółko pokazuje stare filmy?