Recenzja spektaklu: „Juliusz Cezar”, reż. Barbara Wysocka
Gdy do władzy dochodzi trybun ludowy Juliusz Cezar, część senatorów, zaniepokojonych rozmiarem posiadanej przez (rzekomego) tyrana władzy, zawiązuje spisek.
Gdy do władzy dochodzi trybun ludowy Juliusz Cezar, część senatorów, zaniepokojonych rozmiarem posiadanej przez (rzekomego) tyrana władzy, zawiązuje spisek.
Trzeba przyznać, że reżyser musiał dobrze popracować ze śpiewakami, którzy tworzą całkiem niezłe kreacje aktorskie.
W spektaklu wszystko jest łopatologicznie wyłożone niczym w agitce związkowej, a główne tezy są wielokrotnie powtarzane jak na wiecu, żeby się utrwaliły.
Od strony realizacyjnej to jeden z lepszych spektakli w Teatrze Dramatycznym.
Utwory Szekspira to doskonałe struktury dramaturgiczne, komedia baletowa stanowi jednak nie lada wyzwanie.
Spektakl ogląda się z przyjemnością i zainteresowaniem, także dlatego, że reżyser potrafi i nie boi się zaskakiwać.
Oba spektakle mają momenty świeżości, a ich chłód dobrze kontrastuje z dzisiejszym rozpaleniem i nadmiarem emocji.
Lekkie i dowcipne muzyczne widowisko, w którym przeszłość sprawnie miesza się ze współczesnością.
Dla teatru to kolejny rok pod znakiem skandali na tle obyczajowym. Na szczęście nie tylko.
Przedstawienie dusi się na małej, płytkiej scenie, podzielonej dodatkowo czarnymi zasłonkami, całość sprawia przykre wrażenie biedateatru.
TR Warszawa 250-lecie polskiego teatru publicznego postanowił uczcić spektaklem, który patrzy w przyszłość.
Akcja dzieje się w miejscu zamieszkania bohaterki, ale równolegle – w jej majakach.
Wystawiony na 250. rocznicę teatru publicznego w Polsce oraz samego Teatru Narodowego „Kordian” w reż. dyrektora Jana Englerta ma wszystkie cechy spektaklu jubileuszowego. Te dobre i te złe.
Co zaskakujące, mimo wagi poruszanych tematów spektakl Marciniak ani przez moment nie jest publicystyczny czy ciężki.
To już trzecia, po hiszpańskiej i brazylijskiej, inscenizacja „Króla Rogera” przez Michała Znanieckiego.
Mazur w efektownych biało-czerwonych kostiumach wywołuje, jak zawsze, entuzjazm publiczności.
Dzięki nowym technologiom tytuł trafił niedawno, w ramach transmisji z Teatru Bolszoj, na kinowe ekrany.
Spektakl wyprany z odniesień do współczesności, emocji, nudny, w najlepszym razie zwyczajnie obleśny.
Reżyser swoim zwyczajem bawi się prostymi odniesieniami.
Spektakl ma wszystko, czego należy oczekiwać od wysokobudżetowej produkcji teatralnej przeznaczonej na międzynarodowe rynki.