Recenzja płyty: Happy Pills, „Something Indefinitely Good”
Połączenie hałasu i melodii wydaje się bardziej aktualne i oryginalne niż odtwórcze, w czym spory udział ma producent płyty Paweł Krawczyk.
Połączenie hałasu i melodii wydaje się bardziej aktualne i oryginalne niż odtwórcze, w czym spory udział ma producent płyty Paweł Krawczyk.
Fani mogą się zrazu dać oszukać, ale ostatecznie ten bardzo mocny program przekona nawet niedowiarków.
Członkowie popularnego One Direction próbują kariery solo.
Ten dwupłytowy album ma walor kolekcjonerski.
Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że nowy album Anohni odtwarza klimat historycznej płyty „What’s Going On” Marvina Gaye’a – tyle że przenosząc go w świat dzisiejszych problemów: alienacji, publicznego piętnowania, katastrofy ekologicznej.
Nowa płyta Swans zawsze jest potencjalnie ostatnia – zespół kierowany jest od lat jednoosobowo przez Michaela Girę i trudno przewidzieć, kiedy zawiesi lub zakończy działalność.
Człowiek, który zasłynął z remiksów starych tematów bluesowych i soulowych, kończy jako autor nieustającego cyklu remiksów remiksów.
Struktura 32-minutowego wydawnictwa jest gęsta.
Niektórzy uważają, że blues nie musi być smutny, ale teksty poety Bogdana Loebla, dzięki któremu dekady temu blues zaczął brzmieć po polsku, nigdy nie były wesołe.
Po raz kolejny Dave Grohl ma o czym śpiewać.
Takiego rapu nie potraktuje poważnie publiczność tego nurtu. Ale nie sądzę, by się szczególnie gniewała, bo pomysł Franka Warzywa i Młodego B omija wszystkie rafy: niby satyra, ale bez zjadliwej ironii, niby teksty z pogranicza absurdu, ale przecież można je odczytać jako całkiem poważne metafory.
Mogłoby się wydawać, że to typowy program pandemiczny – nagrany w 2020 r. przez dwóch śpiewaków i pianistę, choć podstawowa jest wersja z orkiestrą, niezwykle bogatą i barwną jak to u Mahlera.
Trudno o jednoznaczny stosunek do Eda Sheerana. Można nie lubić jego piosenek, ale ich prezentacja sceniczna (głos i gitara) przenosząca proste, uliczne granie na stadiony bywa imponująca.
Te piosenki z lat 80. – kapitalnie zebrane w płytę nigdy wcześniej niewydaną, ale spójną i możliwą do wyobrażenia – łączy w pierwszej kolejności kapitalny feeling, łobuzerski wdzięk i charyzma głównego bohatera.
Zespół Hańba! dalej po swojemu opowiada historię. To już nie lata 30., propagandowa tromtadracja i staczanie się Polski ku jakiejś możliwej albo trudniejszej do wyobrażenia formie faszyzmu.
Na całej płycie jest trochę zmęczenia, szczypta podszytej zgorzknieniem nostalgii, ale w sumie jest to spójne i skutecznie zintegruje słuchaczy/słuchaczki z gronem czytelników autorki.
Liczy się przesłanie i energia dźwięków, których na tej płycie nie brakuje.
Na scenie popowej Vito Bambino (prywatnie Mateusz Dopieralski) bywał dotąd często wymarzonym, zapraszanym przez wszystkich wokalnym gościem: charakterystyczny tembr, nienaganna technika, a jednocześnie naturalność.
Debiutancki album Darii ze Śląska wychodzi poza konwencjonalną melancholię.
Zaproszenie Doroty Masłowskiej do katalogu SBM wydawało się rok temu świetnym ruchem wizerunkowym dla tej popularnej wytwórni rapowej.