Recenzja filmu: „Osiem gór”, reż. Felix van Groeningen, Charlotte Vandermeersch
Ten film nie stawia granicznych pytań o sens życia, choć jednocześnie daje widzom wystarczająco dużo czasu i przestrzeni, by mogli je sobie sami zadać.
Ten film nie stawia granicznych pytań o sens życia, choć jednocześnie daje widzom wystarczająco dużo czasu i przestrzeni, by mogli je sobie sami zadać.
Animowana „Mała syrenka” uważana jest za film, który rozpoczął tzw. renesans Disneya: okres, w którym po kilku słabszych dekadach wytwórnia zaczęła wypuszczać hit za hitem.
Nasycone religijną melancholią obrazy splecione z prozą i naturalizmem życia na wsi robią w tym filmie niesamowite wrażenie.
Pozbawiony retuszu dramat z klasycznym trójkątem miłosnym w tle dla wielu może się okazać ciekawym odkryciem, ale wątpliwym pocieszeniem.
Choć można mieć wrażenie, że przygody muszkieterów trafiają na ekrany regularnie, francuska kinematografia nie mierzyła się z powieścią Alexandre’a Dumasa od ponad pół wieku.
Na nowo odkrywana lub nie dość znana klasyka to zawsze łakomy kąsek nie tylko dla filmoznawców.
To film o straconych szansach, ale i nadziei noszącej znamiona spychającego w otchłań tragizmu, z wiarygodnymi kreacjami odważnie sobie poczynających aktorów.
Film co chwila mruży oko do graczy, zarazem broniąc się pewną lekkością i dystansem.
Sara jest wrażliwa i krucha, a zarazem silna i zdeterminowana, gdy uświadamia sobie, przed czym tak naprawdę ucieka i że wolność od codziennej rutyny może okazać się drogą do zatracenia.
W anime, zwłaszcza tych awanturniczych, skupionych wokół obdarzonych niezwykłą wrażliwością nastolatków, codzienność okazuje się na ogół zasłoną ukrywającą grę tajemniczych sił nadprzyrodzonych.
Crialese nie ukrywa, że Andrea to postać, w której odbijają się jego młodzieńcze doświadczenia i rozterki.
Nowy film Krzysztofa Zanussiego osnuty jest wokół kwestii zbawienia.
Film, mimo iż jest mocno przegadany i brakuje w nim pasjonujących popisów na parkiecie, ogląda się wybornie.
Można odnieść wrażenie, że główny bohater odpowiada na pytania, z którymi uprzednio się zapoznał, a jedyny niezainscenizowany moment to autentyczne wzruszenie podczas wspomnień nagle zmarłego ojca.
W ostatnich latach oparte na faktach filmy i seriale o seryjnych mordercach cieszą się olbrzymią popularnością, zatem twórcy sięgają coraz głębiej w przeszłość amerykańskiej zbrodni.
Slow movie oparty na przeciąganiu tajemnicy niemal do samego końca, gdzie często dopiero ostatnie ujęcia pozwalają rozpoznać niejasne motywy postępowania dziwnie zachowujących się protagonistów, to w kinie nic nowego.
John Wick wraca na kinowe ekrany po raz czwarty.
Przy pozorach głębokiej analizy traumy rodzinnej w filmie Zellera najbardziej razi powierzchowność psychologicznej obserwacji skutkująca brakiem emocjonalnego zaangażowania i napięcia.
Jeśli polskie kino przygląda się scenie hiphopowej, to najchętniej z pozycji chłopackich i mitologicznych. Woli klimaty dresiarsko-gangsterskie, jakby ton nadawał tu wciąż niesławny dokument Sylwestra Latkowskiego „Blokersi”.
W błyskotliwej, ironicznej interpretacji Vicky Krieps Elżbieta staje się przede wszystkim kobietą walczącą o prawo do bycia sobą: do manifestowania swojej siły i okazywania słabości.