Recenzja filmu: „Bracia Sisters”, reż. Jacques Audiard
Główni bohaterowie filmu przedzierają się przez życie niczym Butch Cassidy i Sundance Kid, dostając przy tym finał, na jaki zasługują.
Główni bohaterowie filmu przedzierają się przez życie niczym Butch Cassidy i Sundance Kid, dostając przy tym finał, na jaki zasługują.
Reżyser w sprawny sposób między najprostsze sytuacje i zdawkowe dialogi rodziny wkłada niewyrażane myśli i uczucia, robi to precyzyjnie i starannie.
Zasługująca na uwagę twórczość pochodzącej z Umbrii reżyserki i scenarzystki Alice Rohrwacher jest u nas prawie nieznana.
Dużą zaletą tego wyprodukowanego przez National Geographic i nagradzanego dokumentu z tegorocznej oscarowej czołówki jest to, że nie szuka wyjaśnień dla sportowej motywacji i braku empatii głównego bohatera.
Już po kilku minutach oglądania filmu nasuwa się nieodparte wrażenie, że radosny infantylizm kina superbohaterskiego w porównaniu z nadętą, nieinteligentną i zawstydzająco żałosną wizją Zemeckisa to są jakieś himalaje ambitnej rozrywki.
Dziecko służy reżyserce do zdemaskowania destrukcyjnej siły tradycji i całego systemu opierającego się na deptaniu ludzkiej godności, utrwalającego nierówności i czerpiącego korzyści z wyzysku i łamania podstawowych wartości.
Reżyser, zaznaczając różnicę między niewinną, mocną miłością a nieefektywnym systemem sprawiedliwości, chce pokazać, że nadzieja i normalność są możliwe nawet w naprawdę trudnej sytuacji życiowej.
Rex lata statkiem kosmicznym z załogą miniaturowych welociraptorów.
Pasjonujące to może nie jest, ale za to zupełnie nieszkodliwe i czysto rozrywkowe.
Parafrazując jeden z przebojów Elvisa Presleya: wygląda jak anioł, chodzi jak anioł, mówi jak anioł, choć w rzeczywistości to istny diabeł w przebraniu.
Trzy aktorki (wszystkie z nominacjami do Oscara), reżyser i scenarzyści zapewniają świetną rozrywkę w XVIII-wiecznym kostiumie.
Film o wyobcowaniu, zagubieniu, odkrywaniu swojej prawdziwej tożsamości.
Powtarzane z konieczności czynności, stanowiące pierwsze sceny, pozbawione zupełnie kontekstu czy jasnej motywacji są mocnym i prawdziwym elementem tego dreszczowca.
To dokument zrealizowany przez weteranów gatunku, wspinaczy-filmowców.
Kompletny zbiór odświeżonych cyfrowo dzieł wszystkich polskiego reżysera.
Historia, która stanowi kolejny wariant dość powszechnie wykorzystywanego przez kino motywu, jest nużąca i aż nazbyt rozwleczona.
Ciche piękno tego filmu, jego wielka powściągliwość onieśmielają, wzruszają i napawają wiarą w szlachetną mądrość kina.
Film stara się przywrócić wielkość królowej Szkotów na ogół źle i niesprawiedliwie ocenianej przez historyków.
Napięcie rośnie jak w thrillerze, a nakręcająca się spirala wydarzeń wzmacnia tylko końcowe katharsis.
Film, który miał w zeszłym roku premierę w Cannes, był bardzo popularny w Korei Południowej.